Można by powiedzieć, że zostałem aresztowany przez mój samochód na kilka dni w domu. Awaria auta okazała się na tyle poważna, że musiało mi to dosłownie pokrzyżować wszystkie plany i opóźnić moje zaplanowane działania związane z pracą. Nawet nie sądziłem, że doprowadziłem się do takiego stanu uzależnienia od tego rodzaju transportu. Ostatnio mam sporo pracy i chyba najciekawsze jest to, że praca ta nie daje mi żadnych fotografii, które mógłbym tu śmiało wrzucić. Chyba to jest w sumie dobry znak, że jeśli nie mam czasu na blogowanie to znak, że dobrze się pracuje, chociaż kurzy się.
W dalszym ciągu realizuję kolejne materiały wideo do mojego projektu „Zwykłe Rzeczy” o którym pisałem kilka dni wcześniej i nie powiem, ale jest to sprawa fascynująca. Pracuję tak by wrzucić po sobie dwa, trzy odcinki. Praca z wideo jest zupełnie inna jak praca nad obrazem nieruchomym. Mózg pracuje, przewiduje.
Na horyzoncie szykuje mi się ciekawy wyjazd do którego człowiek w zasadzie jeszcze się nie przygotował, ale liczę że będzie to pewnego rodzaju wisienka na torcie przygody, o którym będzie można sporo napisać. Pewnie się powtórzę, ale rozmyślanie o podróży czy podróżach dostarcza szalenie dużo energii i pozytywnych myśli. Widok dworca kolejowego czy lotniska uruchamia w głowie część odpowiedzialną za przyjemność.