Moje lato uciekło przez palce niczym cukier. Słodki cukier którego od wielu miesięcy nie używam. Zastąpiłem cukier miodem, a kiedy gdzieś piję ciepły czaj z cukrem, mam wrażenie, że ktoś dosypał mi płynu do mycia naczyń w proszku. Moje lato które mimo, że jeszcze trwa było i nadal jest wypełnione setkami rzeczy i wydarzeń, które układają mi się w fotografie, których osobiście dla siebie robię zdecydowanie za mało. Foldery na dysku pokazują czym się obecnie zajmuję. I stwierdzam, że folderów z „fotografiami dla mnie” jest znikoma ilość. Najbardziej jednak buduje mnie świadomość, że to się zaraz zmieni. Nic tak nie buduje człowieka tworzącego jak fakt posiadania planów. Zresztą nie ma co pisać, gadać, snuć. Chyba myślenie o tym jest przyjemniejsze niż pisanie o tym. Nigdy nie lubiłem ludzi którzy więcej gadają jak robią, a sam nie chcę się zaliczać do takich. To nie jest nic dopingującego.
W tym roku musieliśmy zrezygnować z wyjazdu za wielką wodę, ale gorąco liczę, że to nastąpi szybko, ale dopiero w następnym roku. Myśląc o tym przed oczami widzę moją pracę pt. Polska 2012-2015, którą stworzyłem z okazji wyjątkowej i pomyślałem sobie, że napiszę o tym kilka słów. Otóż kilka dni siedziałem przy komputerze i rzeźbiłem wielką pracę (nie tylko chodzi tu o format papieru) ale oto co miała zawierać. Mianowicie w piątek mój przyjaciel zakończył swoją misję w Polsce i wrócił do domu. Mowa oczywiście o (już niestety) byłym Ambasadorze USA w Polsce, Steve Mull, który pracował tu przez trzy lata i poznał się Polakom od fajnej strony. Ja osobiście cieszę się, że mogłem Ambasadora poznać od prywatnej strony, a także jego Rodzinę. To szalenie miłe.
Przez te trzy lata jego pobytu w Polsce i w jej otoczeniu działo się szalenie wiele. Kiedy przyjechał do Polski jeszcze w powietrzu można było czuć zapach Euro 2012. Potem ukochanym pomnikiem prawdziwszych Polaków była tęcza na Placu Zbawiciela, a potem cały świat patrzył jak by przez okno co działo się w Kijowie i co nadal dzieje się na wschodniej Ukrainie nie wspominając o przejęciu Krymu. Ostatnio w Polsce zmienił się Prezydent. Trudno było zawrzeć tyle różnych małych i dużych wydarzeń w jednym obrazie. Mimo to postanowiłem podjąć próbę i stworzyłem ogromny fotomontaż.
Podczas imprezy pożegnalnej wręczyłem Stevenowi i jego cudownej żonie Cheri mój prezent. Postanowiłem, że obraz będzie jedyną kopią i nie udostępnię go w większej rozdzielczości. Zapewne za kilka tygodni ten obraz pojawi się w ich amerykańskim domu. Liczę, że będzie im przypominał o ich wyjątkowym czasie w Polsce, kraju który się kocha i nienawidzi za jednym zarazem.