Strona główna » Archiwum dla maj 2017

Miesiąc: maj 2017

Belgrad I


Już nawet nie pamiętam kiedy kupiłem te wszystkie bilety. Okazało się, że Bałkany to mój ostatni „dalszy” wypad za miasto. W kwietniu mieliśmy lecieć do Armenii, ale w wyniku różnych spraw wyjazd został odwołany. Może to był znak, może to po prostu musi i musiało poczekać. Armenia nie zając, chociaż skromnie liczyłem, że w 12 miesięcy zaliczę cały Kaukaz.

Razem z Dawidem kupiliśmy bilet do Belgradu z Warszawy, naszym LOT-em. Podróż jak zawsze miła i przyjemna. Z lotniska im. Tesli w Belgradzie, autobusem miejskim pojechaliśmy do naszego noclegu u Pani Mariny, która po moim powrocie do Polski, oskarżyła nas (mnie) o kradzież jej książki. Mieszkaliśmy na ten czas w małym, ale bardzo fajnym mieszkaniu całkiem blisko centrum, chociaż jeśli nazwać deptak centrum miasta to trochę za mało. Bałkany długo chodziły mi po głowie, bardzo długo. Jeszcze w drugiej połowie zeszłego roku rozważałem podróż z Warszawy do Stambułu (pociągami, autobusami), więc lądowanie w Belgradzie gdzieś w małym stopniu, zaliczało się do tego planu.

Następnego dnia ruszyliśmy na piechotę zwiedzać miasto. Zakup biletu na autobus nie był taki prosty. Zawsze mnie to dziwi, że nawet takie najprostsze rzeczy wydają się ogromną trudnością. To w zasadzie dobre dla zdrowia. Moje buty znów gięły swoją gumę na ciepłych chodnikach. Była tu już wiosna, ale jeszcze nie taka zielona jak teraz. Generalnie w tym roku moja zima była wyjątkowo krótka. Co więcej w tym roku chciałbym to powtórzyć.

Mieliśmy już zakupiony bilet do Bośni, ale nasze plany się zmieniły. Dlaczego? O tym w następnym poście.

Nad Bugiem /3/


Neounicka cerkiew w Kostomłotach św. Nikity Męczennika to jedno z tych miejsc do których lubię wracać. Ten mały sakralny obiekt, wypełniony zapachem i głosem modlitw. Pamiętam jak kilka ładnych lat temu udało mi się tam być na mszy.

Te zgliszcza to były dom Marty. Jeden z wielu obiektów, symboli mojego dzieciństwa. Kiedy zmienia się krajobraz, coś tracimy.

Nad Bugiem


Słucham za oknem deszczu. Deszcz to chyba taki gość, którego czasem nam brakuje, ale jak już przyjdzie to nie chce wyjść. Słucham za oknem deszczu.

Kilka chwil nad Bugiem, magicznym, sentymentalnym i za każdym razem tak nowym. Nic przecież nigdy nie jest takie same.

Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny

Ostatnio lubię odkrywać właśnie takie chwile, niby gdzieś znane, a jednak nowe, wyjątkowe.

Neple. Krzyczew. Derło. Południowe Podlasie.