Strona główna » Archiwum dla lipiec 2017 » Strona 2

Miesiąc: lipiec 2017

Marsylia. Miasto gdzie spotyka się Europa z Afryką (część pierwsza)

Poprzednie wpisy:
Eurotrip – jak się spakowałem i ile zapłaciłem
Barcelona (część pierwsza)
Barcelona (część druga)
Barcelona (część trzecia)

Kiedy autobus wjechał do Francji, poczułem szybsze bicie serca. Za każdym razem kiedy tylko przekraczam granicę w mojej głowie budzą się te obszary, które ciężko mi opisać, bardzo lubię ten stan i Francję. Jednym z przystanków była stacja w Perpignan. Jak ta nazwa mi się podoba!

Była już prawie północ kiedy autobus relacji Barcelona – Marsylia, zatrzymał się na głównym dworcu na końcowej stacji. Do końca trasy pozostało niewielu pasażerów. Na zewnątrz buchnęło w nas ciepło. Dookoła było widać samych znudzonych, śpiących pasażerów oraz tych którzy większość swojego dnia spędzają właśnie tutaj. To dziwne uczucie gdy pod osłoną nocy spacerujesz i w ciemnościach spoglądają na Ciebie białe oczy, zblazowanych życiem imigrantów.

W drodze do hotelu można było napotkać typowych mieszkańców, którzy urodzili się gdzieś w Afryce. Dworzec zatem nie był jakimś wyjątkowym miejscem. Nie mam na tyle dużo wiedzy by dokładnie powiedzieć z jakich miejsc są, ale większość była bardzo czarna. Zawsze sobie wyobrażam jak potworne słońce musi być w ich rodzinnych domach. Spacer zatem z dworca do noclegowni nie należał do komfortowych, ale może to tylko dlatego, że człowiek w żaden sposób nie jest przyzwyczajony do nocnych spacerów po czarnej dzielnicy miasta. Chociaż jak się potem okazało, prawie całe miasto tak wygląda i o tym mówili Ci, którzy tu byli.

Nasz nocleg mieścił się bardzo blisko morza, chociaż proszę nie wyobrażać sobie plaż, parasolek i leżaków. Marsylia głównej części miasta ma dostęp do wody brzegami portowymi i kamienistymi. Oczywiście jeśli ktoś by chciał się wykąpać to nie będzie miał z tym żadnego problemu. Wystarczy też ruszyć się ciut dalej od centrum by zapewne mieć dostęp do normalnej plaży. Ja jednak nie przyjechałem tam się pluskać. To zostawiłem sobie na później.

Bardzo dobrym pomysłem na nocleg jest miejsce w którym jest mały aneks kuchenny. Jeśli szukacie mieszkania to problem jest z głowy. Dzięki temu można sporo zaoszczędzić (także czasu). Zazwyczaj w aneksie obowiązkowo jest też lodówka więc śniadanie macie już z głowy. Pozdrawiam Wujek Dobra Rada. WDR.

W Marsylii mieliśmy dwie noce i w zasadzie 24 godziny na zwiedzanie. Czy to wystarczy? Moim skromnym zdaniem zwiększyłbym to do 48 godzin by na spokojnie zobaczyć wszystko, chociaż większość rzeczy które nas interesowały były w zasięgu ręki. Warto więc kupić sobie w Marsylii bilet dobowy w cenie 5 euro (jednorazowy przejazd 1,5 euro). Dzięki temu bez limitów można podróżować metrem, którego jedna z linii jest wzdłuż miasta. Nasz nocleg był bardzo blisko metra. Dzięki temu można zaoszczędzić i czas i siły. Szczególnie gdy dzień upalny, a jak wiadomo w metrze zawsze chłodniej.

Staliśmy przy automacie z biletami. Przed nami dwie muzułmanki. Kiedy nadszedł ten moment gdy bilet przykłada się do czytnika, jakiś młody chłopak przeskoczył przez bramki i otworzył ją swojej Matce, krzycząc z radości w naszą stronę: to jest Marsylia!  Z francuska C’est Marseille!

Metro to kulturowy tygiel. Metro to soczewka miasta i jego żyły. Gdziekolwiek będziecie warto przejechać się chociaż raz metrem. Azjaci, czarni, muzułmanie i kilku białych. Pewnie turyści, albo zagubieni Francuzi. Podobno Marsylia w przeciągu 10-15 lat stanie się pierwszą w Europie metropolią, gdzie większość mieszkańców to wyznawcy Islamu. Na północy miasta są też dzielnice no go gdzie biali nie mają wstępu, na południu dzielnice gdzie lepiej nie parkować autem.

Mimo poczucia lekkiego zagrożenia, Marsylia wywarła na mnie jakieś szalenie dobre odczucia. Może to też dlatego, że im człowiek więcej podróżuje tym chce więcej i mocniej. Taka podróżnicza adrenalina. Coś moim zdaniem w tym jest. Im brudniej tym ciekawiej. Po mojej podróży do Iranu delikatnie inaczej spoglądam na Muzułmanów, ale moje zdanie jest takie same. I dobrze wrócić do domu. Temat długi i ciężki, ale cały ten wyjazd dał mi dużo do myślenia i o tym jeszcze wrócę przy okazji wizyty we Włoszech.

Tego dnia udało nam się zobaczyć wszystkie miejsca które planowaliśmy. Przyjęliśmy ogromną dawkę słońca i pięknych widoków. Byłem zachwycony!

Koniec części pierwszej.























Barcelona (część trzecia)

Poprzednie wpisy:
Eurotrip – jak się spakowałem i ile zapłaciłem
Barcelona (część pierwsza)
Barcelona (część druga)

Marek wieczorem zabrał nas na spacer. Jako już lokals wie gdzie pójść by mieć najlepszy punkt widzenia. To nie podlega żadnej dyskusji. Po blisko 30 minutach spaceru byliśmy już na szczycie góry. Dopiero po chwili zobaczyłem, że jesteśmy przy samym Parku Güell’a. Widok ze szczytu z krzyżem był imponujący. To była już końcówka światła, to ten moment po którym już zazwyczaj nie fotografuję. Pamiętam jak kiedyś biegłem na łeb na szyję by zrobić zdjęcia przed końcem światła. Do dziś uważam, że biegłem wystarczająco szybko bo fotografie jakie wtedy zrobiłem do dziś cieszą moje oko. Mowa o Horseshoe Bend w Arizonie. Jeśli kiedykolwiek będziecie mieli okazję tam być to polecam z całego serca.

Potem wybraliśmy się do Parku Güell’a, który po 21:30 ma bezpłatne wejście. Strasznie mnie to rozbawiło bo było już mocno ciemno i nie było prawie nic widać. Takie Polaki-Biedaki-Cebulaki. Pamiętam jak byłem tutaj podczas mojej pierwszej podróży do Hiszpanii z obozem młodzieżowym. Czas wybiela i łata dziury swoimi wymyślonymi obrazami, dlatego też warto fotografować. Wstęp do Parku to koszt około 7-8 euro.

Marek dużo opowiadał o życiu w Barcelonie, o ludziach. Szalenie miło posłuchać nowych rzeczy.

Następnego dnia zarzuciliśmy plecaki na plecy i ruszyliśmy przez miasto. Pierwszym punktem w Barcelonie był dworzec autobusowy gdzie wsiedliśmy do autobusu Flixbusa, Barcelona – Marsylia z wirtualną przesiadką w Montpellier. Podróż trwała około 7 godzin, ale widoki nadrobiły nudną trzęsawkę. Wieczorem przywitaliśmy Marsylię, jako fan serii TAXI, musiałem kiedyś odwiedzić to miasto. Wydaje się, że na liście tych wszystkich miast, Marsylia widnieje z numerem 1. Dlaczego? O tym w następnym wpisie.















Barcelona (część druga)


Drugi dzień spaceru po Barcelonie. Niestety muszę przyznać, że bilety do takich miejsc jak Casa Mila (przepiękna secesyjna kamienica ręki Gaudiego) są zwyczajnie drogie. Za wejście płacić 25 euro. Na szczęście Barcelonę da się zwiedzać tak by nie zniszczyć założeń budżetowych na wyjazd, a to nie zawsze takie proste. Ten dzień znów przywitał nas upałem i słońcem.

Tego dnia wysłaliśmy kartki do Polski, a wieczorem Marek zabrał nas w piękne miejsce z którego widać całe miasto, ale o tym w części trzeciej.

Fotografowałem 70-200 f:4 i muszę stwierdzić, że w porównaniu do 2.8 ten obiektyw idealnie nadaje się by go spakować i z nim podróżować. Bardzo lekkie szkło.