Gdzie jechać? Gdzie lecieć? Gdzie płynąć? Tylko do Katowic. Jakąś mam słabość do Śląska i jego „stolicy”.
W niedzielę wstałem o wschodzie słońca z nadzieją na piękny wschód. Nie było tak jak sobie wymarzyłem, ale i tak postanowiłem troszkę polatać koło Spodka. Po pierwszym locie postanowiłem przenieść się bliżej Superjednostki. Mój dron można spakować w małe opakowanie. W kieszeni kontroler, telefon i dodatkowa bateria. Położyłem drona i wystartowałem, wszystko tak jak powinno być. Obok mnie leżało opakowanie na drona, a w środku mój case od telefonu w którym mam 20 zł, które znalazłem kiedyś w Parku Skaryszewskim i od tamtej pory noszę zawsze przy sobie. Mój wzrok wbity w telefon i drona. Nagle patrzę, a jakiś łachmyta trzyma mój case na drona, zamyka mu zamek błyskawiczny i daje dzidę w krzaki, jak się rzuciłem, jak mendę złapałem, jak nim szarpnąłem. Trzeba uważać.
Tego dnia byliśmy też w Gliwicach u Marcina i Grześka z którymi byłem w Iranie, a na wiosnę lecimy w kolejne ciekawe miejsce.
Pociąg z Pragi do Warszawy przez Katowice spóźnił się godzinę. Było ciepło, a w telefonie śledziłem kolejny mecz MŚ w Rosji.
Ostatnio miałem okazję w Kato nocować, nigdy nie doceniałem tego miasta, chociaż mieszkałem przez 19 lat 30 km od niego. To miasto się zmienia, kiedyś szare i brudne, z rynkiem nieprzypominającym rynku i brudem wokół Spodka, teraz coraz bardziej zielone, z bardzo ciekawym (w moim mniemaniu) rynkiem, z przesiąkniętą węglem i hutami duszą, której (jak się okazało po latach) tak bardzo mi brakuje. Ładne się robią te Katowice.