Strona główna » Bośnia i Hercegowina

Kategoria: Bośnia i Hercegowina

Sarajewo ’84

https://twitter.com/dzola87
https://twitter.com/dzola87

Poznajcie Vučko, maskotkę-wilka Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Sarajewie roku 1984. Będąc właśnie w tym mieście możecie natknąć się na elementy, które były wybudowane na olimpiadę. Wiele z nich kilka lat po zawodach zmieniło swoją rolę. Dziś skupię się na jednym z obiektów. Torze bobslejowo-saneczkowym. Wcześniej w Jugosławii nie było żadnych tradycji związanych z tym sportem, dlatego też był to pierwszy tego typu obiekt na tych ziemiach. Budowę rozpoczęto w 1981 roku i trwała rok. Cały tor miał 13 zakrętów i 1261 metrów długości. Tuż po igrzyskach był używany jeszcze kilka razy. Do czasów wojny.

Podczas konfliktu był obiektem strategicznym. Tor mieści się na górze Trebević z której widać całe miasto. Dzięki temu był wykorzystywany jako miejsca do obsługi przez Serbów i ich artylerię. Po wojnie nie wrócił już nigdy do czasów świetności. Dziś jest opuszczony i smutny, ale też piękny w swoim rodzaju. Warto poświęcić mu trochę czasu.

I ten śpiew wilczka Vucko…

 

Mostar


Spędzając czas w Sarajewie wpadliśmy na pomysł by zobaczyć coś więcej. Wybór padł na znany Mostar. Znany ze swojego mostu. Warto się tam wybrać bo trasa kolejowa jest przepiękna. Jedzie się wzdłuż jezior i rzek. Do tego magiczne tunele.

Sam Mostar może nie zrobił na mnie dużego wrażenia, pomijając oczywiście aspekt znany z Sarajewa, czyli dziury po kulach. To ciągle przekuwało moją uwagę. Drugą rzeczą jest ten Stary Most. Jego historia jest ciekawsza jak on sam bo jest tam milion ludzi i ciężko się tam poruszać, a takie rzeczy mnie odrzucają. Sam most został zbudowany w XVI wieku. Jako znak pojednania. 9 listopada 1993 roku został specjalnie zniszczony przez Chorwatów. Dwa lata później podjęto decyzję o odbudowie. Otwarto go w 2004 roku.

Jako jedna z atrakcji tego mostu są kolesie w majtkach, którzy do kaszkietów zbierają kasę. Po zebraniu odpowiedniej sumy obiecują, że skoczą z mostu do wody. Ta jest zimna więc co jakiś czas przychodzi chłopak w piankowym stroju i skacze do wody. Koniec. Serio. Nic więcej. Nic.

Droga powrotna dostarczyła więcej emocji. Mieliśmy w Sarajewie zakupiony bilet w dwie strony. Pod kasą (patrząc na agresywny tłum), dowiedzieliśmy się, że pociągu nie będzie. Fajnie! Okazało się, że podstawili autobus który po przejechaniu wielu kilometrów, zawiózł nas na stację kolejową gdzie czekał pociąg. Taka przygoda.

Miło było wrócić do naszego małego mieszkanka w Sarajewie.