Strona główna » საქართველო

Tag: საქართველო

Batumi

Gruzja_2016_Danieluk_214
Gruzja_2016_Danieluk_215
Gruzja_2016_Danieluk_216
Gruzja_2016_Danieluk_218
Gruzja_2016_Danieluk_219
Gruzja_2016_Danieluk_220
Gruzja_2016_Danieluk_221
Gruzja_2016_Danieluk_222
Gruzja_2016_Danieluk_223
Gruzja_2016_Danieluk_224
Gruzja_2016_Danieluk_225
Gruzja_2016_Danieluk_226
Gruzja_2016_Danieluk_227
Gruzja_2016_Danieluk_228
Gruzja_2016_Danieluk_229
Gruzja_2016_Danieluk_230
Gruzja_2016_Danieluk_231
Gruzja_2016_Danieluk_232
Gruzja_2016_Danieluk_233
Gruzja_2016_Danieluk_234
Gruzja_2016_Danieluk_235

Przez miasto przeszła wielka burza, wtedy też piliśmy lemoniadę i zajadaliśmy się dobrem gruzińskiej kuchni. To było wspaniałe uczucie.

Wieczorem kiedy odpoczywaliśmy po całodziennych spacerach i setkach myśli, siedzieliśmy na wygodnych kanapach i czekaliśmy na konkurs Eurowizji. Dane nam to było oglądać na jakimś kanale rosyjskojęzycznym, gdzie prowadzący co jakiś czas eksplodował swoimi emocjami, szczególnie komentując występ Ukrainy (kawałek szalenie mi się podobał).

Razem z Dawidem nie mogliśmy usiedzieć w spokoju. Nasze zainteresowanie padło na nasze wynajmowane mieszkanie. W „moim” pokoju przy mojej części łóżka była szafka w której był aparat cyfrowy, działający i zawierające fotografie. Nic ciekawego ot kilka fotografii z jakiejś dziwnej uroczystości. Bezimienne twarze, sytuacje. Obok niego jakieś kosmetyki i mała konsola do gier firmy Sony.

W pokoju „należącym” do Dawida od razu można było wywnioskować, że należy do jakiegoś chłopca. Wszędzie książki, komputer, dużo gier i rzeczy, które przed chwilą były w użyciu. Na podłodze leżał plecak z książkami jak gdyby ktoś miał je chwycić i pójść do szkoły.

Postanowiłem przeprowadzić małe śledztwo w poszukiwaniu czegoś co niby miało by mnie doprowadzić do rozwiązania mojej zagadki, do pokazania mi konkretnej odpowiedzi. Co do cholery tutaj się stało? Dlaczego ktoś wynajął w pełni wyposażone mieszkanie obcym ludziom na takim serwisie jak booking.com (jeśli by to było airbnb, nic by mnie nie dziwiło). Wśród różnych zeszytów widniały daty z 2014 roku.

Wkręciłem sobie, że owa Rodzina nie żyje, a ktoś ot tak postanowił wynająć ich mieszkanie. Pokój Dawida nie miał okiem, a na jednej ze ścian była ogromna fototapeta z widokiem na jakieś bliżej nieznane mi miasto nocą.

Zasnąłem z ogromnym żalem, że Michał Szpak tak nie wiele dostał. Zasnąłem i dopiero rano dowiedziałem się, że to była tylko połowa konkursu ;)

Kierunek Batumi

Wadim*, właściciel hoteliku już od bladego świtu krzyczy na swoją żonę, która mieszka z nim i pracuje w jednym miejscu. Tradycyjnie używam zatyczek do uszu, ale głos Wadima przenikał cienkie ściany i wbijał mi się w mój mózg. Pomyślałem sobie, że pozostawię po sobie pamiątkę. Nasz telewizor w pokoju był wyposażony w dekoder do odbioru sygnału kosmicznego i menu było w języku polskim(!). Przestawiłem na język arabski. Szczęśliwie opuściliśmy lokal z załadowanymi plecakami. Wadim nie żegnał nas w progu.

W drodze na dworzec, który mieścił się o dziwo prawie na samym czubku miasta, postanowiliśmy zjeść śniadanie w jednym małym lokalu gastronomicznym, gdzie miła Pani podała nam tradycyjne placki. Co ciekawe w tym mieście najbardziej rzucały się w oczy kolejki do…bankomatów. Niestety nie bardzo rozumiałem sytuację gospodarzą tego regionu, ale  kolejki te wydawały mi się dziwne.

Autobus długo czekał, aż wszyscy zajęli swoje miejsca i powoli ruszył z dworca na południe kraju. Tuż chwilę jak opuścił bramy dworca, do autobusu wsiadła kolejna grupka ludzi, zapewne taniej i bardziej na lewo. Wcześniej bilety trzeba było kupić w kasie na dworcu. Człowiek uczy się życia non stop.

Autobusik szybko dojechał do znanego nam wcześniej skrzyżowania w mieście o bajecznej nazwie Zestaponi. Niczym imię jakiejś lokalnej księżniczki, która przez całe życie czekała na swojego księcia. Obok tego skrzyżowania był dworzec autobusowy, ale Pani z kasy wskazała nam ręką miejsce gdzie mamy iść i szukać połączenia. Tak też zrobiliśmy. Przy sklepie spożywczym czekaliśmy na autobus do Batumi. Żar lał się z nieba i znowu staliśmy pełni dziwnej nadziei na znanym nam wcześniej skrzyżowaniu. Gdzieś w środku nienawidziłem tego miejsca.

Po kwadransie podjechał facet z zapakowanym po dach dużym samochodem i za potrójną stawkę zaprosił do środka. Odmówiliśmy. Chwilę potem podjechał typowy autobus wschodnich dróg i w końcu, szczęśliwi jechaliśmy do celu. Krajobraz za oknem znów przypominał mi Włochy i wtedy nastał ten magiczny moment kiedy mogłem poczytać książkę, którą sporadycznie wożę ze sobą od blisko dwóch lat. Ta książka jeszcze mi się przyda!

Batumi.

Z oddali to miasto pachniało taką miniaturką jakiegoś chińskiego miasta.Wysokie budynki nad samym morzem. Mijaliśmy wybrzeże i jedno z tych miejsc, które wypatrzyłem sobie wcześniej, chociaż wtedy już wiedziałem, że nie będzie czasu by zobaczyć opuszczony hotel z widokiem na Morze Czarne.

Kiedy tylko wysypaliśmy się z autobusu, tradycyjnie zostaliśmy oblepieni przez lokalnych kierowców i sprzedawców tandetnych wycieczek. Miasto od razu rzuciło się dosyć egzotycznym klimatem, sporym ruchem ulicznym, gorącem, ilością słońca i ogromem żebraków. Dzięki Google Maps i pomocy jakiegoś kierowcy byliśmy pod budynkiem, w którym wcześniej sobie zarezerwowaliśmy mieszkanie na booking.com. Odnalezienie właściwej klatki i mieszkania było ogromnym wyzwaniem. Nawet robotnicy i Pan z administracji nie wiedział gdzie i co i jak. Na domiar złego w super nowoczesnym budynku nie działała winda, a mieszkanie było na piętrze numer 14. Nie byłem szczęśliwy.

Zrzuciliśmy swoje rzeczy, a jeszcze długą chwilę patrzyłem na całe miasto z balkonu. 15 kilometrów w linii prostej była już Turcja. Poszliśmy na miasto, odpocząć, złapać trochę morskiego powietrza i nacieszyć oczy horyzontem. Chwilę później powiedziałem Witaj Morze Czarne!  Nie widzieliśmy się 1,5 roku.

*) Ponownie nadałem mu wymyślone imię, które nie jest przypadkowe. Kilka lat temu kiedy chciałem u jednego pośrednika wizowego wyrobić 4 wizy dla 3 osób (całość około 3000zł) zapytałem czy udałoby się wynegocjować jakiś rabat (zapytać nic nie kosztuje). W odpowiedzi dostałem wiadomość, że nie ma takiej opcji, a w ogóle jak się nie ma kasy to się siedzi w domu. Taka odpowiedź. Śmiech na sali :) trochę jak z Wadimem o którym pisałem tutaj. Nazwa firmy była właśnie Wadim lub Waldi.

Gruzja_2016_Danieluk_194
Gruzja_2016_Danieluk_195
Gruzja_2016_Danieluk_196
Gruzja_2016_Danieluk_197
Gruzja_2016_Danieluk_198
Gruzja_2016_Danieluk_199
Gruzja_2016_Danieluk_200
Gruzja_2016_Danieluk_201
Gruzja_2016_Danieluk_202
Gruzja_2016_Danieluk_203
Gruzja_2016_Danieluk_204
Gruzja_2016_Danieluk_205
Gruzja_2016_Danieluk_206
Gruzja_2016_Danieluk_207
Gruzja_2016_Danieluk_208
Gruzja_2016_Danieluk_209
Gruzja_2016_Danieluk_210
Gruzja_2016_Danieluk_211
Gruzja_2016_Danieluk_212
Gruzja_2016_Danieluk_213