Tag: China
Tianducheng czyli déjà vu
Tianducheng to osiedle. Wyjątkowe osiedle które leży w granicach miasta Hangzhou. Gdyby nie forma jaką przybrało to miejsce nie było by niczym ciekawym, nie wartym minuty z życia, a jednak. Nie pamiętam kiedy, ale na długo przed przyjazdem do Chin gdzieś w Internecie odnalazłem galerię z miejsca, która od razu mną wstrząsnęło. Mianowicie kopia wieży Eiffela. Takich kopi jest kilka, ale ta chińska jakoś mocno mną wstrząsnęła. Szczególnie fotografia na której jakiś Chińczyk w swojej charakterystycznej czapce na polu rzepaku pracuje, a w tle ma właśnie wieżę Eiffela. I ta fotografia oddaje kwintesencje tego miejsca. A czym ono jest?
Osiedle te wybudowane zostało w 2007 roku dla prawie 10,000 osób. Dziś mieszka tu jedynie 1/5 osób. Mało prawda? Mało. Miejsce to jest mekką dla par ślubnych bo po co jechać 10,000km jak można pojechać autobusem kilka przystanków od stacji metra i nie zrobić sobie sesji ślubnej? Przez chwile czułem się jak bym na serio był w Paryżu. Chociaż wieża ma 1/3 wysokości co ta prawdziwa (100m) to jednak robi wrażenie. Samo osiedle, budynki, może mniej, ale gdyby nie ta wieża to miejsce nie było by tak ciekawe. I to pole rzepaku! Fascynujące! :) Wisząca sznurki z praniem, spacerujący ludzie, zabite kratami wejścia do nieczynnych sklepów. Realia dnia codziennego.
Dojazd na to osiedle też uważam, za małą przygodę. Bardzo ciężko było w Internecie wyszukać informację jak tam dojechać. Wybraliśmy zatem metro i przesiadkę w autobus. Gdyby nie pomocna Pani (bardzo nieśmiało mówiąca po angielsku) to byśmy tam nie dojechali. Pani wyszła z kasy (to był jakiś dworzec PKS-ów dalekobieżnych) i poszła z nami, a raczej my za nią i Ona wskazała nam palcem konkretny autobus. Wsiedliśmy i korzystając z map off-line udało nam się dojechać. Na miejscu odkryliśmy przysmak moim zdaniem numer 1: bułeczki z mięsem na parze za grosze. Na próżno było nam ich szukać w innych miastach, o co miałem wielki żal do nie wiadomo kogo :) a jeśli chodzi o kopię osiedli czy miast, tuż po Szanghajem odkryliśmy coś podobnego ale w innym stylu!
film Zwykłych Rzeczy właśnie o Hangzhou i Tianducheng
Polecam
Zhangjiajie
Po całej nocy w pociągu docieramy do Zhangjiajie. Sama podróż to już spora przygoda. Trwała 11 godzin nocnym pociągiem, ale w sumie z przesiadkami wyszło prawie 20. Odległość między Yangshuo, a Zhanghiajie to prawie 650km. Mając w dłoni bilet ruszyliśmy najpierw autobusem, potem pociągiem z prędkością 250km/h do miasta Liuzhou. Gdzie pierwszy raz miałem styczność z toaletami bez drzwi (bo bez muszli to nie raz widziałem). Zresztą nawet z niej skorzystałem chociaż było to mocno stresujące wydarzenie. Szczególnie, że ścianki dzielące kabiny miały wysokość 120cm…w tym mieście korzystając z kilku godzin oczekiwania na pociąg nocny udaliśmy się do jednej z kanajpek na drodze biegnącej do dworca kolejowego. Wybraliśmy taką gdzie były obrazki z daniami. Tam wszyscy bez wyjątku patrzyli na nas, a dogadanie się z kelnerką było zakończone porażką chociaż zamówiliśmy jakieś danie z ryżem, mięsem i do tego herbatę. To ostatnie było straszne, a samo danie nie dało nam wiele radości. Wszak, człowiek jeść musi. Dodatkowym faktem który powoli wyprowadzał nas z równowagi tuż obok braku możliwości porozumienia się (czy zdajecie sobie sprawę, że w moich małych rozmówkach polsko-chińsko-polskich nie było słowa ŁAGODNE?), było to o czym wcześniej wspomniałem, fakt patrzenia się na nas. Chociaż nie było to nic nowego to jednak bycie „gwiazdą” i jedynymi „białymi” w okolicy to rzecz dziwna, ale upierdliwa. Na szczęście nie rozumiałem co o nas ludzie mówili, ale nadal mnie to ciekawi. Na dworcu kolejowym moją uwagę ponownie zwróciła toaleta. Ta dla niepełnosprawnych (muszla) stała przy samym wejściu. Było ją widać z poczekalni…
Uwielbiam podróżować koleją, szczególnie kuszetkami. Całą drogę mieliśmy przedział dla siebie, chociaż co stację się budziłem z jakimś wewnętrznym poczuciem, że zaraz ktoś wsiądzie. Pociągi takie jak w Rosji. Wybraliśmy opcję droższą bo przedział z 4 łóżkami. Różnica między rosyjskim wagonem, a chińskim (podejrzewam, że to ta sama licencja…) jest taka, że z przodu jest toaleta z muszą, obok pomieszczenie z trzema zlewami, a na końcu toaleta z dziurą. Dodatkowo na minus chiński przedział ma taki urok, że łóżka na dole się nie podnoszą co uniemożliwia podniesienie łóżka i schowania do środka plecaka.
Miasteczko Zhangjiajie mieści się w środkowych Chinach w prowincji Hunan. Tutaj na dole tekstu mapa naszej dotychczasowej opisywanej podróży. Udaliśmy się do hotelu w ciekawej okolicy. Miał najlepsze opinie w na booking.com i muszę powiedzieć, że w żaden sposób się nie zawiodłem. Gospodarz hotelu mówił trochę po angielsku i był szalenie pomocy. Przyjechaliśmy tutaj by pospacerować po parkach narodowych o których będzie w następnych wpisach.