Gdy piszę ten wpis na mojego bloga to jest on już poniekąd nieaktualny, a za chwilę może być totalnie niezgodny z prawdą. Dlaczego? Dziś wszystko potrafi zmienić się z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, a najbardziej odczuwalna jest sfera życia związana z podróżowaniem, szeroko pojętym przemieszczaniem się. Ten rok pod tym względem miał być obfity, a okazało się, że jest susza z jednym i dobrym tygodniowym deszczem.
Czy zatem warto podróżować w czasach pandemii COVID-19?
Moja odpowiedź brzmi jasno i wyraźnie. Tak warto! Oczywiście wiele osób w tym roku zamieniło dalekie lub bliższe, ale zagraniczne wyjazdy czy wakacje na krajowe podwórko. Nad polskim morzem czy w górach, a w zasadzie wszędzie, zrobiło się czarno od tłumów. Od dawna mam zasadę, że w czasie sezonu (wakacji) nie podróżuję, po pierwsze to nie ma sensu, po drugie i tak nie mam czasu. Żeby jednak nie mijać się z prawdą to w tym roku, dokładnie w lipcu byłem z moim Tatą na wycieczce rowerowej i przejechaliśmy z Białegostoku do Suwałk. Może o tym, zrobię jakiś wpis bo wyjazd był ciekawy.
Podróżowanie jest dla mnie bardzo ważne, kocham to, a na dodatek właśnie przemieszczanie się, ładuje moje życiowe baterie. Razem z Olą postanowiliśmy, że w tym roku, który jest wyjątkowy pod wieloma względami (niekoniecznie pozytywnie), skorzystamy z wyjazdu z biura podróży. Dokładnie tak. Już w zeszłym roku o tym myśleliśmy, ale jednak organizowanie wyjazdu na własną rękę ma większy poziom adrenaliny. W tym roku, zachciało nam się prawdziwych wakacji. Wyjazd który sami sobie organizujemy też jest wakacjami…ale bardziej pasuje tu słowo „wyjazd” jak „wakacje”. To drugie to stan kiedy wszystko masz gdzieś, odpoczywasz, nie martwisz się dosłownie o nic. Szczególnie o trzy elementy: transport, spanie i jedzenie. Wybór padł na Grecję, konkretnie na Kretę. Przyznam, że to był mój czwarty raz w Grecji. Nie powiem, ale takie ciepłe miejsca są poniekąd mocną odmiennością moich upodobań. Wybór na Kretę to strzał w 10, szczególnie że urlop wypadł w momencie kiedy byłem po blisko 3 miesiącach szczytu mojej pracy. Tak jak chwilę temu wspominałem, rok dziwny to i praca też jest inna.
Dlaczego zatem warto podróżować teraz? Dlaczego właśnie nie? Ludzi jest trochę mniej, ceny też mogą być różne, korzystniejsze, a tak naprawdę to jak człowiek kocha podróżować to tylko wojna i zdrowie może go zatrzymać. To gdzie i jak jesteśmy narażeni na wirusa lub jego konsekwencje (kwarantanna) nie ma znaczenia. Przecież może to nas dopaść w domu, pracy, kinie czy na jakiejś wyspie. Oczywiście nikomu nie życzę żadnych problemów wynikających z COVID-19 i mocno trzymam kciuki Was i za siebie by do czasu końca tego cholerstwa nikt nie miał z tym problemów. To także jest stresujące ze względu na mój charakter pracy więc z czystym sumieniem mogę napisać, że podróżowania się nie boję. Pomyślałem sobie, że w kilku zdaniach opiszę moją podróż na Kretę bo to ciekawy przykład jak wygląda podróż samolotem lub w ogóle zagranicę. Oprę się o moje doświadczenia i dwa jedyne loty samolotem w tym roku. Szok!
Jedziemy na lotnisko!
Kiedy szykowaliśmy się do wylotu, musieliśmy uzupełnić szereg dokumentów (karty lokalizacji etc.), a także on-line wyrobić sobie specjalny kod QR, bez którego by nas nie wpuścili do samolotu. Na samym lotnisku pomiar temperatury i reszta procedur, które absolutnie niczym się nie różnią z czasów przed koronawirusem. Jedyne co rzuciło mi się w oczy to mała ilość osób na lotnisku. Nigdzie nie było kolejek. Pusto. Spokojnie. Wejście do samolotu też nie różniło się niczym innym. Oczywiście od momentu wejścia na lotnisko, trzeba było mieć maseczkę zasłaniającą usta i nos (tak nos…jest coś takiego jak nos!). Jeszcze przy oddawaniu bagażu rejestrowanego (tego dużego) trzeba było podpisać jakiś wewnętrzny papier linii czarterowej Enter Air. Żaden problem.
Sam lot w sobie też nic nadzwyczajnego no chyba, że był to pierwszy od blisko 10 miesięcy lot! O ludzie! Emocje! Serio, normalnie jak w roku robię średnio 25-35 lotów to nagle przy liczbie 0 to emocje są jak na dobrym meczu. I tak w samolocie, żeby nie przynudzać, maseczki na twarzach, dwie toalety z tyłu samolotu dostępne tylko dla pasażerów. Reszta bez zmian chociaż w drodze do Grecji odbyła się przepiękna rzecz. Jak ja bym chciał tak zawsze! Mianowicie pasażerowie opuszczali samolot rząd po rzędzie. Czy tak nie można normalnie do jasnej cholery? Dopiero pandemia nauczyła ludzi czegoś co nie jest takie trudne? Czy mycie rąk to ujma? Nie! W drodze powrotnej już klasyk. Janusze i Grażyny (bez urazy dla wszystkich Januszy i Grażyn) rzucili się do wyjścia. Jak by zaraz mieli spłonąć.
Generalnie pierwszy raz od 10 lat korzystałem z biura podróży, wyjazdu zorganizowanego i muszę powiedzieć, że dla mnie człowieka który lubi obserwować innych ludzi i ich zachowania to była dobra zabawa. Wybór padł na Coral Travel, a doradzili nam wszystko lastowicze.pl i na bank nie będzie to pierwszy i ostatni raz! :)
Po przylocie na lotnisku w Heraklionie, stojąc w kolejce każdy pokazywał swój kod QR, który obok miał jakiś specjalny ciąg liczb i to właśnie chyba on, decydował o tym czy na miejscu przechodzisz test na COVID-19. My nie musieliśmy, nie wiem dlaczego, ale dosłownie co drugą osobę wyciągali…lepsze określenie, zapraszali na test. Wszystko na koszt Grecji. Potem tacy turyści po teście żyli w stresie bo od 24 do 48h mogli mieć kontakt z odpowiednimi służbami czy mają wynik pozytywy. Do tego czasu rekomendacją jest izolacja, ale wiemy jak to w praktyce by wyglądało. Jeśli ktoś ma + na teście to zostaje zabrany na 14 dniową kwarantannę na koszt Grecji. Nie wiadomo gdzie. Tam będzie siedział i czekał na koniec, ale nie swój! Jeśli ten ktoś ma dobre ubezpieczenie (w dzisiejszych czasach warto zadbać o jeszcze lepsze!) to wróci za darmo do Polski. Więc cieszyliśmy się, że test nas nie objął. Chociaż myślę, że i tak trzeba będzie go kiedyś zrobić.
Hotel!
W naszym hotelu (z całego autokaru byliśmy jedyni, którzy wysiedli) był obowiązek noszenia maseczki w samym budynku, a także na „stołówce”. Można powiedzieć, że blisko 95% gości stosowało się do tego nakazu. W wielu miejscach były płyny do dezynfekcji. Ilość osób na basenach i na plaży też była ograniczona. Oczywiście mam wrażenie, że było generalnie mniej ludzi, ale na basenie usunięto połowę miejsc gdzie można było leżeć pod parasolem. Szczerze…super rozwiązanie! Podczas posiłków trzeba było palcem pokazać co się chce tak jak to ma miejsce w większości miejsc hotelowych, które miałem okazję odwiedzić w tych nowych czasach. Dodatkowo trzeba było rezerwować sobie wejście na stołówkę korzystając z telefonu i specjalnej strony. Bardzo to wygodne.
Podczas naszego pobytu wszystkie biura podróży z Polski anulowały wycieczki do Grecji, ponieważ wjazd do Grecji wiąże się z wykonaniem testów na COVID we własnym zakresie.
Różnice?
Moim zdaniem żadne, szczególnie że od blisko 7 miesięcy żyjemy w czasach innych, przyzwyczajenie się nie jest łatwe, bo wiąże się z tym więcej problemów jak korzyści, ale różnic przed i po nie ma wiele w takim praktycznym podróżowaniu. Problemem największym jest to, że dziś mamy ważny bilet na samolot, a jutro jest on „do wyrzucenia” i plany się zmieniają. Drastycznie.
Nie wiem jaka będzie przyszłość, ale mocno trzymam kciuki by znów wszystkie granice się otworzyły i można by było swobodnie podróżować przez świat, czego mi zwyczajnie brakuje. Plany są szalenie ambitne i gdzieś to pisałem, że ten rok 2020 pod tym względem miał być bogaty. Jest jak jest.
Powrót do Polski
Wyglądało to tak samo, chociaż formalności były skrócone do minimum. W samolocie trzeba było wypełnić kartę lokalizacyjną. Muszę powiedzieć, że lotnisko w Heraklionie to dramat. To jak bardzo stłoczeni tam ludzie byli, wywoływało mój bunt, nie ważne czy to były nowe czy stare czasy. Masakra. Lotnisko w Warszawie puste i miłe. Lubie je! Liczyłem, że dosłownie za miesiąc będziemy ponownie gośćmi, ale nasz lot do Wiednia został anulowany. Nie rzucamy broni bo zimą chcemy też gdzieś polecieć, wiemy gdzie, czekamy co dalej :)
Następny wpis będzie klasyczny, więcej fotografii i mniej nudnego tekstu!