300 wpis. Wyprawa na Białoruś była tyle zaplanowana co zjawić się odpowiedniago dnia po wizę, i na stacji w Mińsku. Przedostać się bezpiecznie prze granice (ten wspaniały pociąg relacji Terespol-Brześć za 1 euro). Tam szybko pobiec na pociąg jadący gdzieś na Ural i być tam.
Następnego dnia rano z Mińska przedostać się na daleką wieś. Kawał drogi, do tego mróz i dużo śniegu. A drogi na Białorusi są odsnieżane tak jak kto chce. Mróz nieźle trzaskał.
Na tyle tego busa stojącego przed przejazdem kolejowym napisałem pare brzydkich słów, w kierunku władzy. Ale pewnie ten kierowca nie skuma o co chodzi.
Dalej już tylko zwiedzać małe miastecka i ogrom zapuszczonych wsi. Jak widać, a ja średnio to rozumiem by tak inwestować w swoje zęby. Pani na Poczcie była bardzo wesoła. W sumie to pierwszy raz na ich Pocztę zawitał obcokrajowiec (ja pionier!). A te kobiety co tam przesiadują na plotkach bedą miały o czym gadać: O, Ty z Polszy?!
Przed każdym ważniejszym budynkiem stoi on. Wielki, czasem patrzący (tylko gdzie?), wskazujący ręką, Lenin. Lubie kolekcjonować na zdjęciach Leniny. Tam ich dużo. I nie mówcie przy nich, że są fajne, strasze…to źle sie skończy. Wierzcie mi.
Na wsi był spokój. Ten autobus to iście wyjęty z Ukrainy. Ciekawe po co on tam stał? Ale można poczuć sie chwilke jak mały chłopczyk i wbić sie do środka. Poudawać, że jest sie kierowcą…
W domach mimo, że na dworzu prawie -20 st.C było bardzo ciepło. Zapomniałem jak ta Babcia ma na imie, ale lubi odwiedzać swoich sąsiadów i tam przesiadywać na piecu. A jak ubranie szybko schnie!
A ten Pan opróżniał się koło drogi. Niestety nadal jest modne wucetowanie gdzie popadnie. Ale im chyba to w ogólnie nie przeszkadza. Mróz, jest potrzeba. Spróbujcie na trzeźwo ;)
Jednak tam daleko na wsiach odbiera tylko państwowa radiowa „jedynka” jak i telewizja. Możemy posłuchać jak Pan „Ł” opowiada tyle ciekawych spraw. A najgorsze, że Ci ludzie go słuchaja. Telewizja kłamie.
Niebo z samego rana, zimowa mgła. To cały urok Polesia.
Dodam jeszcze, że życie płynie tam wolno i spokojnie. Ja chyba bym tak nie mógł.
Głowa ciężka. Samogon ciężka sprawa. Chwile musiałem podumać dlaczego te sople złamały prawa fizyki.
To miasto zrobiło na mnie największe wrażenie. Największa mieścina na Białorusi która była najbliżej zamkniętej Zony Czarnobylskiej. Takiego przejawu radzieckości nigdy nie widziałem. Lenin stoi, mega wielki sierp&młot. Plakaty siejące radziecką propagendę („Za Białoruś!”). Dom jakiegoś młodego aktywisty, gdzie na szczęscie mieli normalny kibel. Dom handlowy siejący pustką i poczucie, że wszędzie jest radyacja (podoba mi sie to słowo).
Przed wyjazdem zaplanowałem sobie, że bede chciał pojechac jak najbliżej Czarbobyla od strony Białoruskiej (legalnie, bez kosztów). Niestety nie wiedziałem co tam będzie. No ale pan Milicjant wyskoczył ze swojej budy i oznajmił, że to koniec drogi. Dalej nie można sie dostać bez kwitów. Powiedział, że jest tam jeszcze jedna wieś w której żyją ludzie. Ja bym sie bał.
Szkoda, że zdjęciem nie można pokazać dzwięku. Tam za stacją było kino „Wostok”. Kierownik zapodawał z głośnika radziecką muzyke estradową. Niby nic gdyby nie niosła się ona na pół wsi. Obrzydliwe.
Kolejny nocleg udzielił ksiądz prawosławny Igor, inżynier. Za czasów radzieckich nie mógł nim zostać. Teraz pracuje w dwóch cerkwiach, w Mińśku i Gorodzieju.
Nieświż. Chyba tak to sie tłumaczy. Koło budynku ratusza wiszą przodownicy pracy. Dojarka, traktorzysta czy drwal. Nad nimi, sierp&młot z napisem: Chwała Pracy.
Fabryka cukru. W całej wsi ostro śmierdziało. To smród gnijących buraków.
Śnieg, Leniny, ruble, alkohol, 5dni, 2500km mróz, Robert&Sierjoża.
Białoruś polecam.