Zapach przedziału w wagonie sypialnym stał się przyprawą kolejnych podróży, ale ta pierwsza na Krym, latem 2003 roku, zaraz po mojej maturze, otworzył jakąś wyjątkową bramę. I dziś, tak bardzo brakuje mi by ją przekroczyć i znów zatopić się krainie wschodu. To jednak nie ucieknie, tak samo jak te kilkanaście wakacyjnych wspomnień. I zawsze sobie to tłumaczę, że początki we wszystkim są trudne i jakoś bliżej nieokreślone i nieukierunkowane. I taki był ten wyjazd. Dziś mądrości człowieka, starszego o prawie dwa razy tyle co miałem wtedy, zrobiłbym pewne rzeczy inaczej, chociaż wszyscy doskonale wiemy, że to tylko sfera marzeń.
Fotografie to skany z odbitek, które wywołałem i zeskanowałem jesienią 2003 roku i od tamtych dni tak właśnie żyją w moich wspomnieniach. Po prostu warto fotografować.
Myślę, że rozdział o Krymie mam ukończony co mnie niezmiernie cieszy, ale nie było to proste, chociaż zaskakująco udało mi się z głowy wygrzebać jakieś zakurzone wspomnienia. I to jest szalenie miłe uczucie!