Kiedy tylko dopuszczono możliwość rezerwacji noclegów (co jak wiemy było i wcześniej możliwe) to trzeba było ruszyć się z domu. Większość rodaków, którzy uważają że morze to Sopot, a góry to Zakopane, spowodowało że chyba reszta część południa była pusta. Oczywiście nie mówię o popularnych stokach i miejscowościach które na tym korzystają bo nie wiem, a od nart trzymam się daleko. Dlatego też Kotlina Kłodzka ma o każdej porze roku coś do zaoferowania. Generalnie uważam, że cały Dolny Śląsk to miejsce które ma w sobie tak wiele ciekawych miejsc, a co więcej tajemnic, że mnie od lat tam zwyczajnie ciągnie. Od kilku lat Karkonosze wiodą prym i regularność odwiedzin wynosi 2 razy do roku. Zawsze był to także początek roku, ale teraz mija rok jak wszystko stanęło na głowie.
Mimo wszystko początek roku został przełamany właśnie wschodnią częścią pasma Sudet. Mroźny początek wyjazdu i ogromna ilość śniegu to idealny czas by wejść na Szczeliniec Wielki (919 metrów). Kiedy media pokazywały tłumy w Zakopanem to tutaj cisza i pusto. Idealnie. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji tu być to wejście na górę jest proste i bardzo bezpieczne. Na samym szczycie są tarasy widokowe, ale tylko raz na trzy moje pobyty tam była ładna pogoda i było widać o wiele więcej jak mgłę, mimo to nawet i ta mgła właśnie w tych rejonach ma swoją moc i urok.
Schodząc z góry na dół warto skręcić i odwiedzić małą wieś Pasterka na końcu której mieści się schronisko. To zawsze świetna okazja by uzyskać kolejną pieczątkę do notesu czy książeczki GOT w której od 3 lat zbieram powoli punkty do jakiejś odznaki :) chociaż to nie dla niej odwiedzam tak piękne miejsce w Sudetach (gdzie aktualnie innych pasm górskich nie uznaję).