Będąc w Gruzji postanowiłem podzielić się małą recenzją mojego plecaka. Od dawna jestem fanem różnych toreb i plecaków. Im człowiek więcej się przemieszcza tym szuka plecaka, który spełni jego oczekiwania. Także im więcej się podróżuje tym dąży się do tego by zabierać mniej rzeczy, ale zawsze problemem było zabieranie ze sobą sprzętu fotograficznego. Tutaj dzielę go na dwie części:
– mały sprzęt fotograficzny
– duży sprzęt fotograficzny
Na tym małym się w ogóle nie skupiam bo takie Fuji z serii X, można schować do kieszeni i po problemie. Jednak jeśli planujemy w podróż zabrać lustrzankę lub coś podobnego z dodatkowymi obiektywami to zaczynają się schody. W moim wypadku chodzi o kilka fantów i osprzęt, który swoje waży i zajmuje. Pamiętam, że na moją pierwszą dużą podróż zabrałem dwa plecaki. Jeden 80 litrowy, drugi około 30. Z perspektywy dzisiejszych wyjazdów to był kur#a dramat, ale w człowieku zawsze będzie takie przeczucie, że musi zabrać zawsze więcej niż potrzebuje. Uwierzcie mi, że to tak nie musi wyglądać. Ze 110 litrów można zejść do 15 litrów. Wielkość i ilość posiadanych rzeczy narzuca nam środek transportu oraz rodzaj podróży. Oczywiście jak jadę samochodem z ogromnym bagażnikiem to mogę pozwolić sobie na więcej i dzięki temu zabieram zawsze swoją poduszkę. W podroży lotniczej tak już nie jest. Około 80-85% moich podróży samolotem jest ograniczona wielkością bagażu. Zazwyczaj jest to bagaż podręczny, a ponieważ staram się latać Wizzairem (zamieniłem go z Ryanaira i to była zmiana na plus) to przy prawie każdym locie na pokład mogę wnieść bagaż podręczny (10 kg) i małą torebkę/plecaczek. To może być właśnie plecaczek do 15 litrów. Mam taki jeden, który kiedyś kupiłem sobie na wyjazd do Kijowa i od tamtej pory wielokrotnie podróżował ze mną. Lubię mieć takie rzeczy, które dla mnie mają w sobie historię, wspomnienia. Są podniszczone po wielu drogach, a każdy brud o czymś mówi. Mam jedną kurtkę, którą rozerwałem na wysokości łokcia. Do dziś jest rozerwana, a żal mi ją zszywać. Uszkodziłem ją na Ukrainie w 2004 roku jak próbowałem dostać się do jednego domu i walczyłem z ogrodzeniem. Ślad został. Wspomnienia też. Pamiętam ten mały pokój, na górze regału poukładane zabawki, a gospodarz domu lał wódkę.
Przejdę zatem do sedna sprawy. Jak się spakować w plecak i zabrać sprzęt? Często ludzie szukają plecaka fotograficznego, ale do niego ciężko spakować ubrania. Są takie pół na pół, ale nie jestem ich fanem bo one narzucają mi sporo ograniczeń. Dlatego też jednym z rozwiązań, które stosuję jest insert, który kupiłem cztery lata temu na Aliexpress za 10 dolarów. Sprawdza się do dziś. Jego ogromną zaletą jest fakt, że po pierwsze można do niego wsadzić bardzo dużo! Po drugie można go wyjąć i włożyć do innej torby. Takiej która w żaden sposób nie przypomina torby fotograficznej. I to jest dla mnie bardzo ważne bo jednak duży plecak fotograficzny od razu mówi co mamy w środku. Wiadomo może jest wygodniej, ale podróż uczy człowieka by zawsze był kilka myśli do przodu i zwyczajnie warto trzymać się pewnych zasad. I tu insert jest lekiem na całe zło.
Długo szukałem idealnego rozwiązania. Jak zabrać rzeczy i sprzęt. I tak w moje ręce trafił fajny „wojskowy” plecak, który nie wszystkim może przypaść do gustu. Do tego klasycznie oliwkowa flaga. Nie inaczej. Plecak jest bardzo wygodny, nawet jak jest ubity pod korek. Ma dwie kieszenie oraz dwie takie małe na froncie. Największą zaletą tego plecaka jest sposób rozkładania. Dzięki temu można szybko coś z niego wyjąć, włożyć, zamknąć. Na zdjęciu na dole może wydawać się, że pozostaje mało miejsca do zapakowania odzieży. Ja korzystam z organizerów, które zresztą muszę kupić w nowej wersji bo te co mam po 4 latach użytkowania się sypią. To woreczki w formacie A4, które za zamknięcie mają siateczkę. Dzięki temu można w to włożyć dużo, a dzięki kompresji nie zajmuje to wiele miejsca. Na tygodniowy wyjazd do Gruzji zabrałem dwa takie organizery. Pomieściłem tam wszystko co potrzebowałem, a nawet o jedną bluzę za dużo. Chodzi mi po głowie by zrobić wpis jak się spakować i co zabrać, bo to chodzi mi po głowie.
Ten plecak to MIL-TEC US ASSAULT Taktyczny Plecak 36L wersja OLIVE. Myślę, że po trzech wyjazdach to dopiero początek naszej długiej przyjaźni. Generalnie od jakiegoś czasu w mojej szafie przybywa dużo takich militarnych sprzętów bo muszę powiedzieć, że one bardzo sprawdzają się w codziennym użytkowaniu i podróżach o których głównie piszę. Komfort to podstawa.