TEHERAN CZĘŚĆ PIERWSZA: Teheran (cz.1)
TEHERAN CZĘŚĆ DRUGA: Teheran (cz.2)
SZIRAZ CZEŚĆ PIERWSZA: Welcome to Iran! Sziraz (cz.1)
SZIRAZ CZĘŚĆ DRUGA: Welcome to Iran! Sziraz (cz.2)
POCZĄTEK CZĘŚCI TRZECIEJ
07.03.2017 (wtorek)
Sziraz
Baterie naładowane. Wszystkie. A tego sprzętu przybywa. Telefon (nawet dwa), aparat, kamera i obecnie nierozłączna rzecz, czyli powerbank. Ten mój kupiłem sobie 1,5 roku temu. Wcześniej taki sam kupiłem Tacie. Dziś nie wyobrażam sobie by nie mieć go ze sobą. Ten ciężki kawałek daje jakieś złudne poczucie bezpieczeństwa.
Ruszyliśmy znów na rozgrzane chodniki Szirazu. To tłoczne miasto, pełne sklepików, wąskich uliczek, przebijających się meczetów, pokazało tego dnia swój urok. Naszym celem był lokalny dworzec PKS gdzie mieliśmy odebrać bilety autobusowe na następny etap podróży. Dworzec klimatyczny. Po środku stał meczet, który wtedy nawoływał wiernych. Wszystko rozgrzane ogromną ilością słońca.
Snuliśmy się po mieście szukając najbardziej znanych miejsc, przemierzając drobne, poboczne uliczki, które jak zawsze dostarczają dużo wrażeń na 1/250 sekundy, a może i na krócej, przecież ogrom światła nie pozwala na więcej.
Dzień wcześniej Szymon zerkał przez okno lokalnemu fryzjerowi i tego dnia udał się na przycięcie włosów. Właściciel z długim wąsem. W tym małym lokalu na ścianach można było obejrzeć fotografie przedstawiajace właśnie Hassana z lat młodości w mundurze, w cywilu, w pracy. Jego pomagier nożyczkami i maszynką przycinał włosy z wielką starannością i gracją. Hassan przyglądał się uważnie i co jakiś czas zawieszał wzrok gdzieś w oddali, szukając czegoś na ulicy, którą było widać z lokalu.
Tego dnia sporo podróżowaliśmy autobusami. Byliśmy ich największą atrakcją. Ludzie sekretnie robili nam zdjęcia, a młode Panie zakryte swoimi hidżabami, zasłaniały usta by ukryć ich śmiech. Na przeciwko mnie podczas jednego kursu siedział jakiś chłopiec, który patrzył mi prosto w oczy. Wyjąłem aparat i zrobiłem mu kilka fotografii. On nawet nie drgnął. Wtedy też pomyślałem sobie jakie jest jego życie, gdzie mieszka i kim będzie w przyszłości. Już przecież nigdy się nie spotkamy. Wysiedliśmy, On pojechał dalej. Zostało tylko kilka fotografii. Jak zawsze. Cały ten świat zostaje tylko w głowach i na fotografiach.
Gdzieś koło jednego z głównych meczetów zaczepił nas przewodnik. Wieczorem podjęliśmy decyzję, że następnego dnia udamy się z nim na wycieczkę poza miasto.
Ja znów wieczorem leżałem na szerokim łóżku i rozmyślałem. Z czerwoną twarzą od słońca. W telewizji leciał chyba program o robieniu garnków. Ulica szumiała wieczornym gwarem.
KONIEC CZĘŚCI TRZECIEJ