Strona główna » VPN

Tag: VPN

Kanton / Guangzhou

Kanton / Chiny

Wracam z reportażem z podróży po Chinach! (marzec-kwiecień 2015)

Dzień przed opuszczeniem Hong Kongu kupujemy bilety do Kantonu (Guangzhou). Koszt biletu to około 90zł w jedną stronę. Do HK nie trzeba wizy, ale już do Chin tak. Można ją wyrobić gdzieś na granicy, ale my mieliśmy już ją wbitą w paszport. Koszt wizy to 220pln (bez pośredników). Wcześniej także mieliśmy zarezerwowany nocleg, więc dostanie się z HK do hotelu było formalnością. Tak też się stało. Postanowiliśmy z dworca kolejowego pójść na piechotę. Różnica między HK, a Kantonem była ukryta gdzieś w detalach, ale po chwili od razu rzucały się w oczy różnice. Nasz hotel był gdzieś koło dużej stacji metra i ZOO. Trzeba pamiętać, że wybór noclegu to nie tylko czy jest w pokoju wifi czy cena, a głównym aspektem jest miejsce. Warto także poczytać opinie, szczególnie osób z Europy. Dzięki temu można zarezerwować całkiem porządne miejsce.

Myślę, że warto o tym wspomnieć. Internet w Chinach dla obcokrajowca jest sprawą dosyć drażliwą. Jeśli lecicie do Chin to zapomnijcie o korzystaniu z facebooka, gmaila, googla, instagramu, twittera, you tube. Może jeszcze nie wymieniłem wielu rzeczy, ale to zwyczajnie jest zablokowane! Żeby korzystać z Internetu warto mieć w swoim telefonie lub komputerze wspaniałą rzecz jaką jest VPN. Dzięki tej aplikacji (ja korzystałem z tego VPN Express) łapiemy sieć wifi, następnie łączymy się np. z Los Angeles i możemy korzystać. Warto o tym wiedzieć bo na miejscu okaże się, że człowiek jest odcięty od świata, znajomych, rodziny, informacji, pracy i…możliwości rezerwacji noclegów.

Za hotel trzeba zapłacić. Nie wszystkie bankomaty wypłacą pieniądze obcokrajowcom z tej prostej przyczyny, że nie obsługują Visy czy MasterCard, tylko ich lokalny bank. Niestety często można zwyczajnie się wybrać w długi spacer by wyciągnąć pieniądze, a dawanie komuś naszej karty kredytowej w dziwnej recepcji nie jest dla mnie. Wolę gotówkę (o ile wcześniej się nie zapłaciło podczas rezerwacji noclegu np. agoda.com). W Chinach nie ma jako takich kantorów, no dobrze widziałem dosłownie trzy podczas całego pobytu w Chinach. Gotówkę można wymienić na juany (RMB) tylko w bankach. Nie było by w tym nic szczególnego gdyby nie to jak to wygląda. W Polsce np. w kantorze dajemy 100pln i za dosłownie 30 sekund mamy już euro. Tutaj w banku proces wymiany waluty trwa do 30…minut! Człowiek swoje musi wystać. Podchodzi do okienka i daje paszport i kasę. Potem skanowanie, 42 podpisy, czekanie, czekanie, 12 podpisów i w końcu mamy upragnioną walutę lokalną by zapłacić. Trochę to wygląda jak zakładanie konta w banku…a i jeszcze ważna informacja. Nie wszystkie banki wymieniają pieniądze. Pewniakiem jest Bank of China.

W hotelu (i tu zaczyna się główna różnica miedzy Hong Kongiem, a Chinami) język angielski to niczym dla mnie łacina. Porozumiewanie się w Chinach to jest z lekka dramat, oczywiście nie mówię, że się człowiek nie dogada, ale jest do droga przez piekło. Nasz hotel może na warunki europejskie niczym nie odstawał, nie było to szaleństwo, ale przy noclegu w HK to był apartament. Na szczególną uwagę zasługuje pewna ciekawostka, że w 90% miejsc w których spaliśmy drzwi od łazienki były przezroczyste. Człowiek sobie leży na łóżku i ogląda jak nasza druga połówka korzysta z toalety. Tego powiem Wam nie zrozumiałem do dziś o co z tym chodzi…chociaż może jednak wiem, ale o tym w innym etapie podróży.

Kanton był dla nas 2 dniowym aklimatyzacyjnym miastem przed podróżą w głębię Chin. Pierwszy raz kupiliśmy sami bilety na pociąg i ruszyliśmy w podróż z Kantonu do Guilin. Jak wygląda zakup biletu? Człowiek idzie na dworzec kolejowy. Jest specjalna sala wielkości hali sportowej. Dwadzieścia kolejek po sto osób. Nad kasami tablice. Wszystkie(!) napisy w języku chińskim. Proszę pamiętać, że ja języka tego nie znam, nawet nie próbowałem zrozumieć. Nagle na jednej z tablic pojawia się magiczne słowo BOOKING. Myślę, idziemy! Stoimy w kolejce pełnej ludzi. Czuję jak mali Chińczycy napierają na mnie swoimi małymi ciałami. Tutaj uwaga. Mam 180cm wzrostu. Kasia ma 162cm. I ona była wyższa jak większość ludzi w kolejce. Proszę zatem wyobrazić sobie jak się czułem. No dobra. Napierają na mnie. Zaczynam się lekko gotować. Na sali jest ogrom ludzi. Każdy się pcha, pluje, charcze. Ten co za mną napierał na mnie, miałem ochotę odwrócić się i go zdzielić ręką prosto w twarz. Wytrzymałem. Wsuwam w małe okienko kartkę z napisem dwóch miast. Po angielsku i po chińsku. Nawet zaznaczyłem jaki pociąg mnie interesuje. Nic z tego. Pani palcem pokazuje, że nie ma biletów, że jakiekolwiek miejsca będą wieczorem. Kiwam głową, chcę opuścić ten dworzec, uwolnić się od tego piekła. Na zewnątrz duszno i gorąco. Zakup biletu to szalenie ciekawe doświadczenie, zupełnie coś innego jak u nas w Polsce. O pociągach chciałbym napisać kilka słów, ale nie dziś.

Wieczorem następnego dnia docieramy do miasteczka Yangshuo. Nie spodziewałem się, że następnego dnia trafię do szpitala. Ludowego szpitala…

Kanton_Danieluk-1 Kanton_Danieluk-2 Kanton_Danieluk-4 Kanton_Danieluk-5 Kanton_Danieluk-6 Kanton_Danieluk-7 Kanton_Danieluk-8 Kanton_Danieluk-9 Kanton_Danieluk-10 Kanton_Danieluk-12 Kanton_Danieluk-13 Kanton_Danieluk-14 Kanton_Danieluk-15 Kanton_Danieluk-16