Opuszczone miejsca mają w sobie wiele cieszy, ale jednocześnie przedmioty tam żyjące, wiele krzyczą. Niestety czasem nie ma ja usłyszeć tych głosów przeszłości.
Tag: Ein Gedi
Ein Gedi Nature Reserve
Zaskakujące dziwne to uczucie, kiedy prawie nago człowiek stoi na tarasie i podziwia wschód słońca. Świeże powietrze pobudza niczym ciepły czaj. Dziwne to bo w polskiej rzeczywistości od blisko kilku miesięcy człowiek chodzi ubrany zakryty od góry do dołu. To idealne miejsce i moment by ruszyć w góry, pustynne, dziwne, a kolorem przywołujące kadry z filmu “Pamięć Absolutna” i ta jedna scena która jak żyletka przejechała mi przez mój młody mózg.
Park Narodowy Ein Gedi leży na zachodnim brzegu Morza Martwego, przy kibucu Ein Gedi.
Park zajmuje większą część oazy Ein Gedi, położonej w depresji Morza Martwego. Tutejszy mikroklimat sprzyja rozwojowi roślinności podzwrotnikowej (palm, drzew balsamowych i różnorakich drzew owocowych), co sprawia, że teren Parku wyróżnia się jako zielony ogród na tle jałowej Pustyni Judzkiej*
Suche kamienie pod butami, zaraz jakiś strumyk w który wpadłem. Spacer w górę po kamieniach małych i dużych. Oczy rozkoszują się dziwnymi kształtami w których to umysł próbuje doszukać się znanych mu symboli i przedmiotów. Tam kawałek tortu, tam kawałek ciastka, tam z kamienia cukierek. Na szlaku tylko kilka osób. Miejsce to staje się pustynią i obszarem ciszy. Wtedy dobrze się myśli. Góry tak mają. Wydają się ogromne, ale dopiero dane uświadamiają jak są małe. Zaczyna się z poziomu blisko -400 m.p.pm, a szczyt górski ma blisko 200 m.n.p.m…robi wrażenie.
W drodze powrotnej natrafiamy na kierowcę białego Forda, który znów próbuje nam “wcisnąć” podróż. Zgadzamy się by odwiózł nas pod bramy hostelu, to kawałek drogi, ale chcieliśmy mieć już go z głowy. Pan miły, zaproponował nam podróż do Palestyny na plażę. Nie wyraziliśmy większej chęci, ale On powiedział, że będzie czekał o godzinie 10 pod bramą. Wiedzieliśmy, że musimy wcześniej wstać.
*) wikipedia
Ein Gedi
Autobus beztrosko przemierzał Zachodni Brzeg Jordanu. W zasadzie nie widać gdzie jest granica jeśli ktoś uważnie nie patrzy lub czyta książkę. Do Palestyny wjazd i wyjazd bywa bezstresowy. W drodze z Jerozolimy nad Morze Martwe, warto siedzieć z prawej strony. Widać wtedy jeden z najpiękniejszych krajobrazów. Góry po obu stronach Morza, długą drogę ciągnącą się między żółtymi górkami i piaskiem pustyni. Kolory. To jedna z tych rzeczy dla której znów tu jesteśmy. Ein Gedi to dla nas ważne miejsce.
Kiedy autobus (486) zatrzymał się na przystanku, od razu było widać zmiany. Morze pochłonęło jedyną w okolicy plażę gdzie można się kąpać. To nie jest Morze Bałtyckie (czy każde inne), gdzie można gdziekolwiek wejść do wody i z niej wyjść. Po pierwsze większość linii brzegowej Morza Martwego to niebezpieczne miejsca. Ukryte dziury mogą wciągnąć człowieka na amen. Znaki o tym krzyczą bezlitośnie. Plaże nad Morzem Martwym mają natryski, które pozwalają zmyć z siebie sól. Jeśli tego nie zrobicie po paru minutach będziecie cali biali. Tu droga zamknięta, plaża także. Najbliższa możliwa kąpiel to plaża oddalona o 30km w jedną i drugą stronę. Jesteśmy zawiedzeni. Nawet nie da się do niej podejść, szkoda ewentualnego zdrowia na kilka chwil bycia tam. Niestety. Na przystanku starszy mężczyzna zaczyna nas zagadywać. Jest kierowcą białego samochodu. Proponuje transport, my odmawiamy, chociaż Pan jest miły, ale taki chyba to biznes. Hostel jest tuż za plecami przystanku autobusowego. Dostajemy pokój najwyżej położony z którego widać Jordanię.
Kiedy słońce zachodzi nad tym regionem robi się chłodno. Coś wisi w powietrzu bo przez cały wieczór niebo przecinają izraelskie F-16. Zawsze w duecie. Jeden wysoko, drugi tuż nad taflą wody, spokojnej wody.