Strona główna » Fado

Tag: Fado

Lizbona /3/





























Ostatni dzień w Lizbonie.

W drodze nad rzekę, ruszyliśmy na bazar, nie byle jaki bo dokładnie to Targ Złodziei, słynny Feirra da Ladra na Alfamie. Można tam kupić wszystko i gdyby nie ograniczona ilość czasu i wolnego miejsca w walizce, to coś tam bym kupił. Pamiętajcie, że targ jest czynny w jakieś dni i godziny, jak nie jeden dzień w tygodniu. Dla miłośników złomu, idealne!

Lizbonę warto zobaczyć także z drugiej strony. Najszybciej i najlepiej można dostać się tam promem. Już po kilku minutach jesteśmy po drugiej stronie brzegu. To dobra okazja by pokręcić się po okolicy.

Porto i Lizbona ma u mnie duży plus. Może kiedyś tam wrócę. Teraz czas planować nowe wyjazdy.

Lizbona /2/




























Kolejny piękny dzień w stolicy Portugalii. Ruszyliśmy z naszego “domu” trasą linii tramwajowej numer 28, która jest jednym z symboli tego miasta, ja bym nawet pokusił się, że to symbol numer jeden. Czasem tak bywa, że jeśli gdzieś się przyjeżdża to dana atrakcja, miejsce jest w remoncie. Pech chciał, że nie udało mi się zrobić wymarzonych zdjęć, ponieważ na jednym ze skrzyżowań jest…dziura, która była efektem jakiś prac remontowych. Nie wnikałem, nie pytałem, ale tramwaj omijał najpiękniejsze skręty, wąskie jak szczelina w oknie. Musiałem sobie wyobrazić jak to będzie wyglądało. To trochę jak we śnie w którym się fotografuje, a na aparacie po przebudzeniu nie ma tych wspaniałych fotografii. Można nawet powiedzieć, że nie zrobiłem ani jednego zdjęcia z żółtym tramwajem z którego byłbym zadowolony. To się chyba tak na szybko nie da, z drugiej strony…po co mi takie zdjęcia? :)

Koniecznie musiałem też zobaczyć miejsce gdzie realizowali m.in. polski film Imagine, który był chyba pierwszą wizualną podpowiedzią czym jest Lizbona. Do dziś wiele miejsc w mojej głowie jest czarna lub szara. Kolejne zrządzenie losu chciało, że właśnie dziura jest w tym miejscu gdzie główni bohaterowie popijali małą czarną. Trudno. Zawsze wtedy powtarzam sobie, że to znak, że wrócę jeszcze. Takie mamienie sobie oczu i umysłu. Na fotografii możecie zobaczyć jak zakryłem ją liśćmi. Ot taka sztuczka.

Dotarliśmy na sam dół miasta gdzie wsiedliśmy w pociąg do Belem, gdzie mieścił się Pomnik Odkrywców. Sam odkryłem go w jakimś programie Makłowicza, a tu proszę, sam spaceruję po przepięknej mozaice. Niestety bez drona nie dałoby się pokazać jak bardzo była piękna, chociaż można było wejść na mały taras na szczycie pomnika, ale cena była lekko od czapy. Sorry. A widok  to nic innego jak mapa świata z zaznaczonymi podróżami portugalskich odkrywców. To dobre miejsce by obejrzeć most 25 kwietnia (nazwany na rzecz rewolucji goździkowej, który przywrócił ład i swobody w kraju), który jest kopią tego zza wielkiej wody, czyli Golden Gate z San Francisco. Robi wrażenie!

Warto też pokręcić się w okolicy, bo dzielnica Belem oferuje kilka fajnych miejsc na spacer. Była też nawet wystawa o Józefie Piłsudskim, tuż obok Groby Nieznanego Żołnierza, który osobiście nie przypadł mi do gustu. Tam było tak ciepło, że siedzielismy sobie na jakimś murku, oblani w całości słońcem. Można było nawet zdjąć koszulę i płaszczyk. Było fajnie i oto właśnie w tym wszystkim chodzi!

 

Lizbona /1/



















Wieczorem napiłem się wina, siedziałem na hamaku i patrzyłem na całe miasto. Ja jestem człowiekiem, który nie pije alkoholu, moja głowa jest słaba. Miałem wszystko gdzieś, było mi dobrze, było prawie idealnie.

Człowiek kiedy budzi się poza krajem, szczególnie na południu, domaga się ogromu słońca i ciepła. Ten dzień taki nie był. Pogoda pokazała Lizbonę taką jaką bywa. Bez słońca z delikatnym światłem. Chociaż chmury były stosunkowo nisko to jednak było przyjemnie spacerować. Tak jak w przypadku Porto, wyznaczyliśmy sobie kilka ważnych żelaznych punktów. Lizbonę można podzielić sobie na dzielnice. Alfamę zostawiliśmy na sam koniec.