Strona główna » Nad Bugiem

Tag: Nad Bugiem

21-550 Terespol

Spadł śnieg. Nie jest to taka oczywista sprawa bo ten śnieg ostatnio nie jest częstym gościem. Nawet jak jest to późno i na chwilę. Wszystko się zmienia, ale może w tym dziwnym 2020, zima przyjdzie o czasie. Od kilku dni ponownie siedzę w Terespolu. To miasto i ten region jest ze mną od zawsze, ale urodziłem się w Warszawie. Dziś mam dwa domy. Właśnie i tu i tam, tam i tu. Jakoś tak się złożyło, chociaż dziś nie mógłbym tu mieszkać na stałe. Z drugiej strony po wiośnie to już nic i nigdy nie będzie ani oczywiste, ani takie pewne. W życiu nie jestem pewien kilku rzeczy, a jedną z nich jest to gdzie będę mieszkał, może właściwie niech los za nas decyduje.

Za każdym razem kiedy jestem w Terespolu to odkrywam coś nowego, a jeśli nie odkrywam to delektuję się tymi samymi miejscami, które za każdym razem są inne. Miejsca gdzie nasze serce bije szybciej często wiążą się ze wspomnieniami, rodziną czy innymi rzeczami, przecież każdy z nas ma swój świat. Dziś byłem w miejscu nasączonym historią tego miasta. Niestety miejsce to jest dla mnie smutne, chociaż krajobrazowo jest piękne. Starorzecze Bugu. Tu były dwa mosty. Po jednym zostały tylko betonowe „pale”, a po drugim metalowe wystające z rzeki elementy. Nigdy nie byłem po drugiej stronie i nie wiem czy będę bo za drzewami jest Białoruś i można mieć jakieś nieprzyjemności. Ciekawość jest silna i tu zakończę.

Po jednym moście najpewniej w 1941 roku jechał Adolf Hitler. Dlaczego? No właśnie za tymi drzewami i jeszcze kawałeczek jest Twierdza Brzeska, którą odwiedził z Mussolinim. I stałem w tym miejscu gdzie jechali i wpatrywałem się w bramę. To za nią do początku lat 90-tych produkowali najlepsze ogórki na świecie. Tyle lat tradycji, tyle lat moczenia ogórka w Bugu i wszystko w piach. Za każdym razem kiedy tu stoję jest mi przykro. Ktoś wykupił ten teren i nic tam się nie dzieje, co więcej dziać nie będzie. Najlepsze lata ten obszar ma dawno za sobą. Kiedy wyciągano ostatnie beczki z ogórkami, mój Dziadek trzymał mnie za rękę i prowadził do komórki. W środku był Komar i na nim jechaliśmy w świat. Tak wtedy myślałem, wszystko było takie duże i takie odległe. Do dziś pamiętam wieczka ze słoików od tych ogórków. Tylko tyle zostało.

Kilka lat temu w tym samym miejscu, wczesną jesienią biegłem i musiałem się zatrzymać. Zapach nadbużański, wywołał u mnie falę wspomnień, szczególnie z czasów kiedy z kolegami i koleżankami chodziliśmy kąpać się w małym i płytkim stawie przy samym Bugu. Pamiętam, że dużo wtedy marzyłem.

Marzenia, wspomnienia, od tego właśnie mam to swoje miejsce na ziemii.