Jesteśmy przed wejściem na stację Kosmonavtlar. Wejście jak każde inne tu podobne. Schody w dół, a po bokach znajome kafelki. Nie mogę się doczekać, aż wejdę na peron. I tu podobny scenariusz. Zakup biletu, kod QR i kontrola plecaka. Na każdej stacji Pan w mundurze w ręku trzymając pałkę-skaner, bada kto co ma w środku. Nikt nie protestuje. To tak samo normalne jak przejście przez bramkę biletową. Aparat przewieszony przez ramię. Bez żadnego stresu. Nie tak jak w Baku gdzie fotografowanie metra jest zakazane.
Metro w Taszkiencie można fotografować i warto to robić. Zakaz został tu zniesiony w 2018 roku. I bardzo dobrze bo stacje metra w tym stylu, gdzie widać historię, jest świetnym i namacalnym muzeum. W przypadku stacji budowanych przed 1991 rokiem, ta historia jest jasna. Sowiecka historia. Pełna pracy, siły i dumy. My teraz skupmy się na stacji Kosmonavtlar, która została poświęcona radzieckiemu programowi kosmicznemu. Została oddana na cześć uzbeckiego kosmonauty Władimira Dżanibekowa w grudniu 1984 roku. Sam Dżenibekow pięciokrotnie latał w kosmos. W przestrzeni kosmicznej spędził łącznie 145 dni.
Na uwagę zasługują tu trzy rzeczy. Pierwszą z nich jest kolor. Błękit nieba, wkraczający w granat, który symbolizuje przejście między ziemią, a umownym kosmosem. Ziemska atmosfera. Patrząc w górę dostrzegamy przepiękny system oświetlenia sufitowego stacji, który nawiązuje do drogi mlecznej. Jestem pod wrażeniem detali, a także odwagi budowania takich stacji. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Ściany.
Warto poświęcić im najwięcej czasu. Kosmiczne medaliony na których widnieją wizerunki ważne dla radzieckiego programu kosmicznego. Chociaż bez prekursorów nie było by to możliwe. Jest i mityczny Ikar. Obok niego Uzbecki sułtan, astronom i matematyk Ulugbek. Dalej wspaniała postać Siergieja Korolowa – ojca programu kosmicznego, którego ZSRR przez pewien czas nie kochała i spędził 6 lat w gułagu, a potem wyniósł ZSRR na podium wyścigu kosmicznego. Jeśli patrzymy przez finał tego wyścigu, czyli lądowania na księżycu to faktycznie można brać USA pod uwagę, że zdobyli miejsce numer 1, ale ZSRR miał tych jednostkowych sukcesów więcej. I tak docieramy do tego najważniejszego. Jurija Gagrina. Pisać o nim nie muszę. Jednakże jeśli interesujecie się kosmosem, a będzie kiedyś Wam dane być w Moskwie to z czystym sumieniem polecam Wam Muzeum Kosmonautyki. Kiedy z bliska można zobaczyć zeszyt z notatkami Gagarina czy legendarny czarny płaszcz Korolowa to czuć magię podboju kosmosu. W tym muzeum miałem okazję być dwa razy. W 2011 i 2017 roku. Do dziś popijam chętnie czaj z dwóch kubków, które tam kupiłem. Jeśli kiedyś rzuci mnie jeszcze raz do Moskwy (na co liczę) to pójdę tam kolejny raz. Jest tam ogrom(!) rzeczy do oglądania.
Fotografuję stację i co chwilę wracam do medalionu z wizerunkiem Gagrina. Czas nas goni. Wsiadamy w wagonik metra i jedziemy dalej. Na naszej mapie zaznaczone mamy kolejne miejsca. Jednym z nich jest wejście na stację Bunyodkor. Kilka fotografii i lecimy dalej. Przed nami pojawia się ogromny plac z wielką flagą Uzbekistanu, który pięknie komponuje się z Pałacem Przyjaźni Narodów. To nic innego jak wielka sala koncertowa. W bloku wschodnim takich budynków jest sporo. Ten jest wisienką na tym placowym torcie. Po obu jego stronach, wielkie bloki mieszkalne, które tworzą istny falochron, niczym ekrany na autostradzie A2. Na ich dachach widnieją metalowe ornamenty. W centralnej ich części widnieje godło Uzbekistanu.
Od razu co przykuwa uwagę to ogólny jego wzór który nawiązuje do tego z czasów ZSRR. Wystarczy zobaczyć lub przypomnieć sobie godło Białorusi. Główną postacią godła jest mityczny ptak Huma. Symbol powodzenia, szczęścia i wolności. Za nim dwie główne rzeczki Uzbekistanu.
Na placu jest sporo ludzi. Pora dnia zaczyna sugerować, że zaczynają się godziny szczytu. Słońce praży więc chowam się na chwilę pod wielkim, mobilnym cieniem jaki rzuca ogromna flaga Uzbekistanu. Kiedy próbuję ją sfotografować, wiatr przestaje wiać. Flaga opada. Jak na złość. Skupiam się zatem na wielkim bloku i godle. Stoję na trawie, mijają mnie białe samochody i zastanawiałem się wtedy po co właściwie to fotografuję. Odkładam aparat i patrzę na betonowy blok. Odnajduję w tym widoku częściowy spokój. Nie ma go jeszcze wiele bo nie kupiliśmy kart SIM. Generalnie za dużo emocji.
Mijamy wielki napis pod którym każdy może sobie zrobić zdjęcie. I ♥ TASHKIENT. Jest dobrym tłem na mijających mnie ludzi. Pewnie każdy wieczór generuje kolejne fotografie na Instagram. Pasy. Chodnik. Słońce. Długa droga, po lewej jakiś płot. Przed nami idzie grupka młodych chłopaków. Przystawiam aparat do oka i fotografuję. To jedna z tych wschodnich rzeczy która nie ma w Polsce swoistego odpowiednika (bez alkoholu). Mianowicie wschodni mężczyźni, a tutaj to doskonale widać, przytulają się. Obejmują, czasem nawet chodzą pod rękę. Zawsze jedna ręką jest na barku drugiego. To okazywanie przyjaźni. Nie obędzie się bez wschodnich pocałunków na powitanie, może nie w usta ale jednak.
I to okrutnie mi kontrastuje z problemem jaki Uzbekistan ma. W Polsce też go ludzie mają, ale wschód wydaje się prosty i męski. Podział ról w społeczeństwie jest trochę inny jak u nas. Pamiętam dwie rzeczy które spowodowały, że zacząłem nad tym się zastanawiać. Dawno temu razem z koleżanką i kolegą, pojechaliśmy do Kaliningradu na kilka dni. Znaliśmy się kilka lat i postanowiliśmy się razem ruszyć. Wcześniej przez Internet zdobyłem na miejscu kontakt, chłopaka który załatwił nam hotel, a potem mieliśmy okazję z nim pospacerować. Mówił po polsku. Bardzo miło wspominam tamten czas. To dzięki niemu poznałem i pokochałem rosyjską grupę Kino. Do rzeczy. Kiedy w hotelu byliśmy w trójkę. Ja, kolega i Dima, Rosjanin zapytał nas jak to jest. My we dwóch, ona jedna i seksa niet? Po powrocie zacząłem się nad tym zastanawiać, pozostawiając pytanie bez odpowiedzi. Potem z czasem gdy zacząłem poznawać wschód, natrafiła się druga okazja by powrócić do rozmyślań o roli kobiet i mężczyzn za naszą wschodnią granicą. Moja wiedza nie jest duża, a wynika jedynie z prostych obserwacji.
Białoruś. Strasznie zimno. Byliśmy w trójkę. Ja, była partnerka i kolega. Byliśmy u jakiegoś chłopaka i jego dziewczyny, który miał czytnik kart i zgrywał zdjęcia na dysk. Dokładnie po tylu latach nie pamiętam o co tam dokładnie chodziło. Generalnie po wejściu chłopak podał rękę tylko nam, męskiej części grupy. Bardzo mnie to zdziwiło i zdenerwowało. Jestem człowiekiem który wyznaje zasadę równouprawnienia. Uważam też, że w wielu sprawach kobiety są lepsze od mężczyzn i odwrotnie. I to jest siła tego by się uzupełniać. Mogą to też być dwie kobiety, dwóch mężczyzn. Nie ma to znaczenia. Każdy inny, wszyscy równi. Jednak nie tu na wschodzie. Tu jest inaczej.
Mężczyzna ma swoją rolę, kobieta swoją. Mężczyźni na wschodzie udają, że są silni, mocni, stanowczy, idą do przodu, jedną ręką zbierają plony, drugą niosą swoją kobietę. Jednak według mojej oceny wschodni mężczyzna jest słaby. Tu myślę o Rosji, Ukrainie i Białorusi. Tych z Azji Centralnej nie znam na tyle by mieć prawo się wypowiadać. To moje odczucie. Do tego problem alkoholu mocno wpływa na jakość męskich dusz. Kobieta na wschodzie ma wszystko na swojej głowie. Facet jest wycofany i zajęty swoimi sprawami. Może to się zmienia, tego nie wiem. Fakt jest taki, że żyją krótko. Kobiet jest tam więcej.
Tu w Uzbekistanie doskonale czuć było rolę kobiety, która ma za zadanie zajmować się domem. W Chiwie kiedy zabrnęliśmy z Szymonem w ślepą uliczkę, zostaliśmy zaproszeni przez nieznajomego człowieka na czaj i chleb. Nie mogliśmy odmówić. I chociaż w gospodarstwie była kobieta, nie wyszła ona za próg, a przygotowała wszystko. Na bazarze w Taszkiencie i co zauważył słusznie Szymon, mięso sprzedaje mężczyzna. Owoce i warzywa kobieta. I tu ma także wpływ religia (i wychowanie). Tak wiele pytań bez odpowiedzi.
Kilku młodych chłopaków. Jeden obejmuje drugiego. Dwaj koledzy, pewnie z jednej klasy. Może ich starsi bracia, kilka dni przed naszym przylotem spontanicznie demonstrowali przeciwko osobom LGBT+, które w Uzbekistanie praw żadnych nie mają. Co więcej właśnie te demonstracje zostały wzburzone przez ustanowione prawo które wyznacza konkretne kary za homoseksualizm. Sąsiad ich ma podobne prawo, mowa o Turkmenistanie. Uważam, że Polska jest homofobiczna, ale tutaj jest to wytłuszczone i poparte przez prawo. Homoseksualizm w Uzbekistanie jest obrazą państwa i społeczeństwa. Osoby LGBT+ nie mają i mieć nie będą spokojnego życia. Więc mimo wszystko przytulający się chłopcy, a homoseksualizm jakoś dziwnie ze sobą się to łączy, a mimo to nie ma z tym problemu, znaczy się z fizycznym wyrażaniem uczuć do drugiego mężczyzny. Dotykanie genitaliów jest już jednak karane. Totalny rezonans jednak nie jest to i nigdy nie będzie moją sprawą kto kogo kocha, kto z kim mieszka i śpi. Kochajmy się!
Ogromny budynek centrum handlowego. Nadzieja na zakup karty SIM i łazienkę. Stoję przed. W tle widnieje parterowa zabudowa, trochę jak slumsy. Po prawej stronie radzieckie bloki z przepięknymi mozaikami. Tak dużo jeszcze takich betonowych obrazów nie widziałem. Z jednego aut z otwartymi oknami sączy się uzbeckie disco polo. Wchodzimy do środka. Jest normalnie. Po lewej nawet uzbecki Carrefour. I jest. Wyspa radości. Kobieta ze stanowiskiem która sprzedaje karty SIM. Ku radości obskoczyliśmy ją, ale…przerosło ją to. Odmówiła. Chociaż mieliśmy wrażenie, że nie miała ochoty nam pomóc. Wysłała nas gdzieś do głównego punktu, ale jej wytyczne były błędne, może chciała nas spławić. Udało jej się. Pęcherz pusty jak brzuch. Jak człowiek głodny to całe myślenie i spokój ulatują. Jeść!
Stacja metra Puszkin. Potem to już z górki, dosłownie. Na naszym stole lądują manty. O tak. Zjeść manty w Uzbekistanie to jak zjeść hot-doga w Nowym Jorku, pizzę w Neapolu czy napić się wódeczki w mroźny wieczór w Murmańsku. Było przepysznie, chociaż ciężko, tłusto. Człowiek zjadł to od razu rozjaśnił swój umysł. Chwilę potem nabyliśmy karty SIM. Chłopaki zostali, a ja wróciłem do hotelu, kilka kroków od restauracji. Trzeba było odpocząć bo przed nami następny długi dzień z trasą. Byłem zadowolony.