Islandio nie dajesz mi spać. Tu w Warszawie. Jest godzina 4 w nocy, a może już nad ranem.
Decyzja o podróży na Islandię zapadła w połowie sierpnia. Razem z Mateuszem czekaliśmy na jedną decyzję i z początkiem października byliśmy już na miejscu. Efekty naszej pracy będą za jakiś czas, ale już się cieszę jak dobrze to wszystko wyszło. O tym jeszcze napiszę, ale chcę skupić się na tym co działo się przez te kilka wietrznych dni. Blog odżył pełną gębą!
Trochę się stresowałem. Po pierwsze samym lotem bo dwie noce wcześniej samoloty nie lądowały po zachodniej stronie wyspy i bałem się, że i nas to dotknie. Wszystko przez silny wiatr. Na szczęście wszystko udało się tak jak powinno, a chłopak który wydawał nam samochód, twierdził że ta chmura za biurem to zorza. Ja nadal będę się upierał, że to rozświetlone niebo największego miasta na Islandii – Reykjaviku. Drugim powodem do stresu była środa bo to właśnie był główny powód naszej obecności czyli sesja fotograficzna + film. Jeśli człowiek szykuje się na dany dzień od blisko dwóch miesięcy, a może i w głowie od jeszcze dłuższego czasu to zawsze jest jakiś nerw czy dam(y) radę. Zawsze tak mam przy każdej sprawie. Człowiek gdzieś pokłada wielką nadzieję w jutrze, chociaż w siebie tak mało wierzy. I może w życiu potrzebna jest taka Islandia na chwilę by zaczął zmieniać podejście do siebie i do tego co robi. Ostatni powód to była pogoda, ale ona chyba nam po prostu sprzyjała. Było lepiej niż oczekiwałem.
Islandio nie dajesz mi spać i zadajesz w mojej głowie kolejne pytania, zasiewasz dobry ferment. Zarówno ten fizyczny jak i duchowy. Wierzycie, że w życiu człowieka pojawiają się ludzie, miejsca i wydarzenia, które są właśnie po to by coś zmienić w swoim życiu? Do tego dziś w Polsce wybory. To kolejna rzecz, która dokłada do tego myślenia kolejne wątki. Po prostu kiedy będę umierał nie chcę mieć do siebie żalu, że nie spróbowałem żyć w innym miejscu, a tego chciałem od zawsze i o tym myślę. Ostatnio właśnie bardzo często. Islandia tuż obok USA dołączyła do mojej listy miejsc z dobrą energią. Czy wiecie, że na Islandii żyje blisko 20 tysięcy Polaków? Mało? Biorąc pod uwagę, że na całej wyspie żyje 360 tysięcy osób to nie! To trzeci język Islandii, bo ten pierwszy jest dla mnie jak magia. Nic z niej nie rozumiem.
Po przylocie i zameldowaniu się w naszej noclegowni, poszliśmy spać. Ja, Ola, Mateusz i Łukasz. Po kilku godzinach snu, otworzyłem oczy i przez kawałek zasłony obaczyłem świt. To było coś więcej jak kawa, jak dwanaście herbat. To był początek, taki prawdziwy, zaczątek pięknego wyjazdu.