Strona główna » Warszawa

Tag: Warszawa

Ostatni dzień ferii. Kopa Cwila. Ursynów.


Ostatni dzień ferii. Lockdown zabrał wszystkim normalność i ferie. I to właśnie pod koniec spadło dużo śniegu i chwycił mróz, a to skłoniło mieszkańców Ursynowa (i nie tylko) by szturmem zaliczyć górę Ursynowa, czyli legendarną Kopę Cwila. Jak mówi wikipedia:

Wzniesienie powstało w latach 70. XX wieku, z ziemi z wykopów pod budowę bloków i dróg. Trafiały na nią również prefabrykaty, które miały posłużyć do budowy okolicznych budynków mieszkalnych, ale uległy uszkodzeniu w transporcie. Na pomysł sypania górki wpadł inż. Henryk Cwil (1920-1990), główny inspektor w Stołecznej Dyrekcji Inwestycji Spółdzielczych. Od jego nazwiska wzięła się zwyczajowa nazwa wzniesienia.

Lubię ją, ma 108 metrów i była zimową częścią moich wspomnień z czasów kiedy były zimy, długie i śnieżne, a tu przychodziło się piłować płozy sanek po szkole, razem z kolegami. Fajnie było znów na nią wejść, chociaż…sami widzicie jak było.

Kilka dni


Kilka dni.

Jak na notatnik fotograficzny wypada, trzeba tu co jakiś czas wrzucać coś ciekawego. Życie każdego z nas jest ciekawe. Instagramy pękają. U mnie nie wiele się dzieje, chociaż dla przykładu mam taki ząb. Jest pechowy. Gdzieś w głębi paszczy urodził się słaby, chociaż może nie brzydki, nie ma to znaczenia przecież. Jego dni były policzone. Oczywiście nie wiem czy to was zainteresuje, ale napiszę jego historię.

W połowie kwietnia, 9 lat temu będąc we Władywostoku, odpadł mi kawałek zęba. Boczna ścianka. Ugięły mi się wtedy nogi, dosłownie. Jesteś daleko od domu, w Rosji, na początku długiej podróży. I jeb. Odpada Ci kawałek zęba…koledzy się śmieją i sugerują bym zrobił sobie złotego zęba, no przecież Rosja. Podniosłem się i dwa tygodnie później odpadł kolejny kawałek. Pamiętam jak w jakimś kiblu, małej galerii handlowej grzebałem sobie w ustach, na dłoniach miałem krew. Obok mnie stał jakiś młody Rosjanin, który pytał czy wszystko ok?

Po powrocie do Warszawy, moja cudowna Pani Ewa, walczyła o mój ząb (był żywy!), który z czasem po prostu się łamał, kruszył. Zawsze kawałeczek odpadał w weekendy. Po blisko 9 latach nie zostało z niego wiele. Ostatnio cała “plomba” mi wypadła. Najgorsze to uczucie. W środku mam metalową śrubę, albo pręcik. Jak zwał tak zwał. Walka trwa.

Myślę o tym by go usunąć albo zrobić jakiś sztuczny bo jednak by mi się przydał. Jest gdzieś głęboko w paszczy więc nikt go nie widzi. Pani Ewa jak biorobot w czasach covidowych, naprawiła. Nie wiem na jak długo, ale wiem, że nastąpi taki dzień, że trzeba będzie podjąć jakieś nowe decyzje co do zęba. Trzeba dbać o paszczę i chociaż bardzo i od zawsze bałem się chodzić do dentysty to Pani Ewa zrobiła tak dużo, że chodzę do niej z przyjemnością. Bo można sobie pogadać. No i trwa to tyle lat.

Z zaciekawieniem kończę temat stomatologiczny i patrzę sobie w przyszłość. O tematach politycznych nie będę nic pisał. Ciekawe czasy.