Choć czas jak rzeka, jak rzeka płynie / Czas jak rzeka – Czesław Niemen
No dobra. Luty to miesiąc który miał tylko 28 dni. Można powiedzieć, że miał ich dla mnie aż 280. Ta wielka podróż nadal trwa.
Pamiętam jeden z tych dni w moim życiu, tym życiu, które dziś traktuję jak starą książkę, jak wpis na świadectwie maturalnym. Jak te letnie beztroskie dni bycia cholernie młodym, kiedy codziennie rano budziłem się stojąc na własnym balkonie. Pamiętam kiedy wypowiedziałem na głos pewne słowa. Dosłownie na głos. Pamiętam nawet dokładnie miejsce w którym te słowa wypełniły przestrzeń wokół mnie. Pamiętam jak się czułem i co czułem. To był też ten czas kiedy rozkwitała we mnie wielka miłość do tego co dziś jest częścią (nadal!) mojego życia. To była miłość do fotografii.
Dziś mocno dociskam swoje dłonie do moich oczu. Potem przez chwilę nic nie widzę, tysiące plam, wyostrzają się, jak tysiące potłuczonych luster, by w tym jednym ujrzeć to co wypowiedziałem sobie na głos, blisko 16 lat temu.
Prozaicznie marzę o locie w kosmos. By być kosmonautą. By siedzieć na czubku rakiety. By zaraz opuścić Matkę Ziemię. By poczuć stan nieważkości, poczuć lądowanie na twardej tafli oceanu. Prozaicznie dziś widzę moją rakietę. Mam na sobie strój kosmonauty, polecisz ze mną?
Minął tydzień od ostatniego wpisu, ostatnio dużo się dzieje i nie mam czasu by pisać, zresztą patrząc na poprzedni post, nadal ciężko mi uwierzyć w to co się stało. Nawiązanie jest z mojego punktu widzenia, dosyć symboliczne, ale ważne. O tym dalej.
W czwartek ukończyłem studia, łódzką filmówkę, a raczej łódzką szkołę filmową. Pamiętam jak po maturze (2003) zdawałem do Łodzi i się nie udało, słusznie nawet. Patrząc co wtedy produkowałem spod swojego oka, oraz to jakie miałem podejście do tego to cieszę się, że dopiero teraz zakończyłem szkołę. Szczerze wam powiem, że zawsze chciałem tam studiować i co więcej udało się, od kilku chwil jestem magistrem sztuki. Ukończenie szkoły traktuję jako pewien symbol, znak, cel ukończony. Za każdym razem kiedy tam zdawałem to przy tej drodze był mój pies, który nie doczekał szczęśliwego finału. Tamten dzień dedykuję Tuli i jest mi z tym lepiej.
Na zdjęciu jest mój dyplom, podświetlany, a całą konstrukcję opracowałem sam, ale bez udziału Kasi bym nie zdążył tego zmontować, za co jej dziękuję. Generalnie może wydawać się, że ukończenie szkoły jest proste, ale tutaj chciałem podziękować wszystkim tym którzy we mnie wierzą, bez was tworzenie nie miało by takiego znaczenia. Dziękuję!
Pomyślałem sobie, że teraz jest dobry czas, idealny, jedyny by docisnąć gaz do dechy i uwierzyć w siebie.