Mógłbym o tym myśleć i pisać, pisać i myśleć. O drodze. Droga jako proces przemieszczania się z punktu A do punktu B. Nawet dla samego przemieszczania się, podróży, zmiany miejsca, upływających minut i godzin, czasem dni. Wydaje się, że punkt docelowy to tylko symbol, wymówka do odbycia i przeżycia drogi. Bycie w miejscu to straszna ujma dla duszy. Zamykanie horyzontów. Wszystko jednak i tak z założenia nas ogranicza. Palec, globus, czas, kasa, zobowiązania, zasady, szuflady wypchane mapami i fotografiami.
Wpis ten znad kubka pełnego czaju i miodu dedykuję tym wszystkim, którzy widzę i czują smak drogi, nawet częściej w chwili kiedy wracają do domu. Przeczytać książkę i po tym fakcie myśleć o tym co się (w niej) przeżyło. A sam wpis o drodze w szczególności Katarzynie Mach, która chyba wie o czym piszę.
“Wydaje się, że punkt docelowy to tylko symbol, wymówka do odbycia i przeżycia drogi.” Bo tak chyba jest.
Najważniejsze jest przebycie drogi i jej przeżycie…
“Nawet dla samego przemieszczania się, podróży, zmiany miejsca, upływających minut i godzin, czasem dni.”
Chyba właśnie o to chodzi…pozostawanie w miejscu budzi niepokój…Ale też jest chęć poznania…i zarejestrowania w przypadku niektórych osobników :)
klimat, kolorystyka, no i notka o podróżach – 10/10