Pani w okienku poprosiła o paszport. Zerknąłem w prawo i w lewo. Od kiedy tylko wylądowaliśmy na lotnisku im. Heydara Aliyeva było na czym zawiesić oko.
Pani w okienku po polsku zapytała czy jestem tu pierwszy raz i życzyła mi wszystkiego najlepszego. Chwilę potem czekaliśmy już na autobus do centrum Baku. Wcześniej nachalny taksówkarz próbował za mocno wyśrubowaną cenę zaproponować nam ten sam kurs. Walczył długo i przegrał. Autobus do centrum jechał jakieś 30 minut. Ja w kilka sekund zasnąłem. Urwał mi się film. Była niedziela na granicy nocy i dnia. Ja spałem w piątek rano.
Baku było przeraźliwie puste, zimne, ciemne. Ruszyliśmy w kierunku wody, a ja nie mogłem się doczekać kiedy pierwszy raz zobaczę Morze Kaspijskie. Czułem pewnie podniecenie i lekko przyśpieszony krok. W plecaku miałem kanapkę, którą dostałem w samolocie. Śniadanie na ławce z widokiem na morze.
W bakijskim metrze nie wolno fotografować.