Słoneczny czwartkowy poranek. Słońce delikatnie przedarło się przez szczelinę w oknie oraz silna chęć wybudzenia się z dziwacznego snu, rozpoczęło nowy dzień. Obok kubek ciepłego, czarnego czaju, notes, biała kartka i pióro. Codzienny rytuał. Bez zdeklarowanych punktów działania, każdy dzień byłby jak galareta.
Wczoraj padły dla mnie ważne informacje. W IV etapie została odmrożona moja praca i chociaż jeszcze jest więcej znaków zapytania jak jasnych deklaracji to i tak szalenie się cieszę. Powoli do mojego wnętrza, ponownie zawita spokój. Jednak jak życie pokazuje, planowanie czegokolwiek jest i będzie ryzykowne.
Ryzykować trzeba. Bez podejmowania odważnych, klarownych decyzji, nigdy nie dojdzie się do celu, do nowego punktu jaki sobie gdzieś wyznaczymy. Podejmowanie trudnych decyzji jest wypełnione stresem i często zniszczeniem pewnego komfortu, który sobie wypracowaliśmy. Piszę teraz jak tani coachingowiec czy jak oni tam się nazywają i odmieniają.
Niestety bez decyzji nic się nie zmieni. Ciągle podkreślam, że czas który teraz się dzieje jest świetną okazją do tego by coś zmienić w swoim życiu czy otoczeniu. Coś w głowie zaczyna się przewartościowywać, priorytety zamieniają się miejscami, ale liczę, że w końcu będę mógł ruszyć z moją pracą, którą kocham – czyli fotografia narzeczeńska i ślubna. Do tego też żyję nadzieją, że odmrożą się wszystkie komercyjne zdarzenia i będzie można znów planować! O podróżach nie będę nic pisał, bo o tym chciałbym wspomnieć w innym wpisie.
W tym wszystkim jednak jestem pełen obaw, pewnie jak większość z Was. Jeśli popuści się lejce temu narodowi, to on zrobi sobie krzywdę. W maju wiele czasu spędziłem w miejscu które kocham, czyli w przygranicznym Terespolu nad Bugiem. Z dużych okien widać cały lokalny świat. Jestem ciekaw ile powstanie filmów, prac i książek o tym wszystkim co się dzieje.
Czaj wypity, a słońce przeniosło się wyżej i uciekło z mojego stołu.
Fotografia zrobiona telefonem. I to mnie ciągle zadziwia ile może zrobić elektronika.