Dyskretnie patrzę na aplikację w telefonie. Podstawowe informacje o miejscu w którym jestem. Temperatura minusowa. Dzień trwa bagatela 65 minut. Gdzieś między godziną 12-stą, a 15-stą. Niby normalne. Ale stojąc na przystanku autobusowym “”Pierwomajskaja” zdaję sobie sprawę, że światło podczas nocy polarnej jest magiczne.
W Murmańsku noc polarna trwa od początku grudnia do połowy stycznia. W zasadzie ta noc mnie tu przywlokła. Jak to wygląda? Do godziny 11-stej panuje noc, dopiero w samo południe noc zamienia się w dziwny mrok, półmrok. Jest w miarę jasno, ale dniem tego nie można nazwać. Dopiero na wzgórzu widać jak słońce walczy z horyzontem, lecz do połowy stycznia nie wzejdzie ponad nim. Niestety Murmańsk leży jak by w dolinie otoczonej górkami, więc pełne słońce pokaże się tu zdecydowanie dłużej jak w styczniu. Chwilę po godzinie 15-stej łuna słońca spod horyzontu znika i znów zapada półmrok. Wszystko wypełnione kolorem niebieskim przechodzącym w czerń.
W oknach ludzie mają dużo kwiatów. Ludzie instalują specjalnie lampy, dające białe światło w oknach i pokojach. Żeby zrozumieć tęsknotę do słońca nie trzeba tu żyć.
Dochodzi 2-ga w nocy. W telewizji na kanale z czerwoną gwiazdą leci jakiś długi i nudny film.
A tutaj Andrzej wznowił treningi i się szykuje na Chemka Saletrę.
Pierwsze zdjęcie – wow.
Bardzo mi się podoba sposób w jaki opisujesz i obrazujesz swoje podróże. Z niecierpliwością czekam na dalsze wpisy :)
Dziękuje :) takie słowa są dla mnie bardzo ważne!
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, cholera zapomniałem o Twoim blogu!
Pierwsze zdjęcie świetne.