Zawsze gdzieś „gardziłem” miejscami iście turystycznymi. Wymuskanymi słońcem, milionem tandetnych magnesików, budek z kebabami na każdym rogu i horyzontem morza. Chyba się starzeję i chyba mam ogromną tęsknotę za słońcem, a wyjazdy pod koniec roku w miejsca gdzie panuje temperatura na spacer w samej koszulce, obieram jako nową tradycję.
Ateny mnie zaskoczyły tym czego także mi brakowało. Pięknym brudem, syfikiem, klimatem, a niektóre skrzyżowania pozwoliły mi na tymczasowy fizyczny transfer do miejsc w których nigdy nie byłem. I tak byłem w Teheranie, Bejrucie czy Stambule.
Poczułem lato, które w tym roku gdzieś mi uciekło, jak miliony innych rzeczy.
Fajnie się przenieść z zamglonego, zapadanego i mokrego widoku za oknem do ciepła, słońca i…przyjemnego „bałaganu”.
jeden z najlepszych wpisów jakie tutaj zdążyłem przeczytać i zobaczyć.
Bardzo dziękuję!