Strona główna » Blokowiska

Tag: Blokowiska

Zimowy Irpień

Drugiego dnia pobytu w Kijowie, pojechałem metrem na przedostatnią staję metra i zamówiłem Ubera, który zawiózł mnie do Irpienia. Już sama nazwa powoduje, że czuję w sobie jakiś niepokój.

Pierwszy raz to miejsce widziałem w sierpniu tego roku (2022). Teraz kiedy wróciłem tu w grudniu, wszystko wyglądało trochę inaczej. Może nie było tego wielkiego ucisku w klatce piersiowej jak za pierwszym razem, ale kiedy samotnie przemierzałem ulice tego miasta, mogłem to przeżywać jakoś inaczej. Mogłem te myśli zostawić tylko dla siebie.

Odwaga

Kiedy wysiałem w wyznaczonym miejscu, przez chwilę musiałem uświadomić sobie, że jeden budynek został zburzony. Ten który często przewalał się w mediach. Potem już znajome blokowisko, malowidło Banksego i puste mieszkania. Latem bałem się wejść do tego bloku, ale jak człowiek jest sam to często ma więcej odwagi i wszystko jakoś inaczej można sobie poukładać.

Kiedy snułem się między tymi blokami, czy zniszczonymi domami nikt nie zwracał na mnie uwagi. I to w zasadzie bardzo mnie cieszyło. Kiedy snułem się bo bloku i kilku mieszkaniach to nie powiem nie było to nic komfortowego, ale wiedziałem że muszę to sfotografować, udokumentować. Kiedy to piszę (25 grudnia 2022), władze Irpienia rozpoczęły burzenie niektórych wieżowców, nie było w relacji napisane które, ale mam wrażenie że właśnie z tej ulicy.

Zimny smutek w kuchni

W pamięci zapadną mi dwa mieszkania. Wchodząc na górę minął mnie jakiś starszy facet, przywitał się i wyparował. Wyglądał na takiego który szukał tu skarbów, które potem może wykorzystać lub sprzedać, a może był mieszkańcem jednego z lokali i zabierał co nadawało się jeszcze do użycia. Nie wiem. Nie chciałem się nikomu tam narzucać. Chciałem być niewidzialny. Wchodząc do jednego z mieszkań patrzyłem na domy w oddali przez ogromną dziurę. To było niesamowite uczucie, namacalna historia i wiele pytań bez odpowiedzi. Tu widać jak pocisk przeleciał przez ścianę, jedną i drugą, a nawet zrobił dziurę w suficie. Jak wielka to siła.

Drzwi spalone i wygięte, nawet nie da się odczytać numeru mieszkania. Zerkam na podłogę i patrzę na stare ślady. Chodzić po śladach, niczym obsesja odkrywcy. Tak bezpieczniej. Kuchnia bez okna, wpadł do niej śnieg i przykrył talerze, kubki i setkę wszystkiego co wypadło z kuchennej szafki. Zrobiło mi się smutno. Stałem i patrzyłem, jak zawsze mój umysł próbował na już wytworzyć jakąś historię ludzi, miejsca. W życiu widziałem wiele opuszczonych miejsc, ale trudno opisać uczucie gdy człowiek wie, że mieszkanie czy miejsce zostało opuszczone w wyniku inwazji i ataków wroga.

Właściwie powiem Wam, że ciężko wyjąć myśli z głowy i je przepisać, bo wiem że musiałbym się postarać o wiele bardziej, że nadal mam jakieś wyrzuty sumienia, że te wszystkie słowa są zbyt proste. Natomiast wiem jedno, że wrócę tam.

Banksy / Irpien / Ukraina

Tbilisi. Przekraczając Verę

Gruzja_2016_Danieluk_048
Gruzja_2016_Danieluk_049
Gruzja_2016_Danieluk_050
Gruzja_2016_Danieluk_051
Gruzja_2016_Danieluk_052
Gruzja_2016_Danieluk_053
Gruzja_2016_Danieluk_054
Gruzja_2016_Danieluk_055
Gruzja_2016_Danieluk_056
Gruzja_2016_Danieluk_057
Gruzja_2016_Danieluk_058
Gruzja_2016_Danieluk_059
Gruzja_2016_Danieluk_060
Gruzja_2016_Danieluk_061
Gruzja_2016_Danieluk_062
Gruzja_2016_Danieluk_063
Gruzja_2016_Danieluk_064
Gruzja_2016_Danieluk_065
Gruzja_2016_Danieluk_066
Gruzja_2016_Danieluk_067
Gruzja_2016_Danieluk_068
Gruzja_2016_Danieluk_069

Odpalam najnowszą płytę Daniela Spaleniaka. Tak się lepiej pisze, tak się lepiej widzi świat który przemyka w oknie autobusu, odbija się w szybkie pędzącego wagonu metra. Jego pierwszy album towarzyszył mi podczas długiej podróży po Chinach w zeszłym roku. Muzyka jest ważna bo pomaga zapisać wszystko to co ważne, co będzie ważne i co wydaje nam się mało ważne.

Wygodne łóżko w mieszkaniu Pani Tamriko. Na stole w klimatycznej kuchni leżał mój stary laptop, którego miałem ochotę już kiedyś wyrzucić przez okno, ale okazało się, że przeżywa swoją drugą młodość. Na próżno bawić w nim godziny w Internecie bo jedyne do czego się nadaje to zgrywanie zdjęć. Ciężki, ale mały. Przez całą podróż miałem wrażenie, że jest cegłą. Od dłuższego czasu wyznaję zasadę, że podróżować trzeba z jak najmniejszą liczbą rzeczy. Tego się człowiek uczy. Pięć lat temu kiedy odbyłem pierwszą daleką podróż byłem spakowany tragicznie. Nie warto jednak o tym pisać.

Wyruszyliśmy na miasto. Naszym celem był budynek o którym napisałem krótki wpis Być mieszkańcem bloku na Nutsubidze 1, ponieważ był to szalenie ciepły dzień w jednym ze sklepów kupiłem wodę. Jej źródło jest niedaleko narodowej wody Borjomi. Jeśli ktoś pił Borjomi to wie o co chodzi. Ową wodę się kocha lub…nienawidzi. Ja tego smaku nie lubię, próbowałem się w nim rozkochać, ale niestety żadne podejście nie zakończyło się sukcesem. Woda Borjomi to wszak lecznicza sprawa, a i na kaca podobno lekarstwo w Gruzji numer jeden, ale dla mnie to jak gdyby napić się wody z Morza Bałtyckiego. Kiedy był dzień taki jak wtedy, gorący, duszny to człowiek jedyne na co miał ochotę to zaciągnąć się zimną wodą do dna. W moim przypadku kolega źródlany okazał się bratem Borjomi. Na początku słona woda, a im dalej tym słonej wody nie idzie niczym przepić. Ma to swój urok, regionalna ciekawostka. Wszak człowiek zapachami, smakiem i muzyką, wraca i wspomina.

Zbliżyliśmy się do Very. Małej rzeki gdzieś na dole wąwozu. Nad nią wielki pusty most. Cała okolica budynku Uniwersytetu pozwoliła mi przenieść się w realia gry The Last Of Us. Zabrakło tylko zombie i studentów. Wszystko jak by opuszczone, martwe, zapomniane. Gdzieś jednak w budynku paliło się światło. Mostem z ciekawym widokiem dotarliśmy do przystanku autobusowego. Byliśmy wtedy bez lokalnej karty sim, więc wszystko trzeba było robić na tzw. rympał. Wsiedliśmy w pierwszy lepszy autobus (niestety autobusy mają kierunki, ulice, opisane po gruzińsku) i pojechaliśmy na Stare Miasto (potoczna nazwa starego Tbilisi).

Na koniec dnia udało nam się wjechać kolejką (taką jak na Gubałówce) na górę i podziwiać skąpane w słońcu miasto. Zawsze gdy widzę jakieś miasta z góry, zamieram i ładuję umysł wspaniałymi krajobrazami, a Tbilisi…ma się czym pochwalić. To rozległe miasto otoczone wzgórzami, a w tle wydaje się górami wysokimi.

W drodze do mieszkania Pani Tamriko wchodzimy do jednego z małych sklepów na ulicy Taszkienckiej kupiliśmy wielką lemoniadę o smaku cytrynowym. Tbilisi szło powoli spać, ciężkie nogi odpowiedziały na kilka prostych pytań o ilości kroków i kilometrów, które zrobiliśmy. Czekały nas jeszcze dwie noce w stolicy Gruzji.

Być mieszkańcem bloku na Nutsubidze 1

Jakaś kobieta wsiadła do windy, która stała na parterze. My już w niej staliśmy. Ona od razu z portfela wyjęła kilka monet i wrzuciła do skrzynki obok tablicy z dwoma przyciskami. Przyscisk z liczbą „1” oraz „14”. Kobieta wrzucała monety aż winda mogła ruszyć. Wrzuciła za cztery osoby. Nie wiedzieliśmy, że za przejazd widną się płaci…absurd? Niekoniecznie.

Budynek na ulicy Nutsubidze 1, a w zasadzie jego winda i 14-te piętro to pieszy szlak tranzytowy. Budynek połączony jest z kolejnym, a ten następny z następnym by finalnie z ostatniego można dostać się…kładkami na inny poziom ulicy. Jak to działa? Na 14-ej kondygnacji pierwszego budynku znajduje się specjalne piętro na które dojeżdzają cztery windy (wszystkie płatne). Następnie na tej wysokości przechodzi przez dwa budynki długa kładka, tudzież most, tunel który pozwala na zaoszczędzenie czasu by dostać się z dołu (ulica) na górę (ulica), bo oba poziomy różnią się własnie tymi 14-toma piętrami i ten pieszy ciąg pozwala na ogromną oszczędność siły i czasu.

W środkowym budynku mieszczą się w przejściu nawet dwa małe sklepy, gdzie starsze Panie sprzedają jakieś ubrania i małe niepotrzebne nikomu rzeczy. Mieszkańcy podróżują innymi windami i dlatego z parteru można dostać się na pierwsze piętro. Z tego 14-tego piętra można dostać się na klatki schodowe, którymi można podróżować w górę i dół, obserwować Tbilisi z wysoka przez przepiękne okna. Zresztą wszystkie trzy budynki są przepiękne, chociaż jak zawsze sobie mówię, nigdy w takich nie chciałbym mieszkać. Wolę patrzeć, naprawać swoją duszę szarą płytą.

Na dół chcieliśmy zjechać sami, ale przypadkowe monety o niskich nominałach nie chciały uruchomić windy. Wydołbył się jedynie głos z wielkiego głośnika, który coś krzyczał po gruzińsku. Dopiero jakaś młoda dziewczyna coś dorzuciła i winda ruszyła w dół. Na niebie pojawiła się burzowa chmura, która jest typowym obrazem majowego krajobrazu Tbilisi.

Architekci: Otar Kalandarishvili, G. Potskhishvili
Lata budowy: 1974–1976

Gruzja_2016_Danieluk_027
Gruzja_2016_Danieluk_028
Gruzja_2016_Danieluk_029
Gruzja_2016_Danieluk_030
Gruzja_2016_Danieluk_031
Gruzja_2016_Danieluk_032
Gruzja_2016_Danieluk_033
Gruzja_2016_Danieluk_036
Gruzja_2016_Danieluk_035
Gruzja_2016_Danieluk_034
Gruzja_2016_Danieluk_037
Gruzja_2016_Danieluk_038
Gruzja_2016_Danieluk_039
Gruzja_2016_Danieluk_040
Gruzja_2016_Danieluk_041
Gruzja_2016_Danieluk_042
Gruzja_2016_Danieluk_043
Gruzja_2016_Danieluk_045
Gruzja_2016_Danieluk_046
Gruzja_2016_Danieluk_044
Gruzja_2016_Danieluk_047