Korzystając ze świątecznego przejedzenia kupiliśmy bilety z Warszawy do Tel Awiwu u naszego narodowego przewoźnika, do którego szczerze mam jakiś sentyment. Każdy ma swojego ulubionego. O ile ma. Chociaż po ostatnich cięciach związanych z podróżowaniem tymi liniami, mogli by sobie już darować tego Prince Polo za 70 groszy i dać nawet wafle z Biedronki i do tego ciepły słodki czaj w kubku, nawet niech to będzie Saga o smaku wody. W drodze powrotnej po starcie od razu zasnęliśmy będąc prawie 24h na nogach i Prince Polo przepadł ;) trochę się z tego śmieję, ale fakt faktem jest to, że skoro lot trwa 4h z Warszawy do Izraela to dołożyli by z biletu 2zł i można było cieszyć podniebienie, delikatnie, ale jednak, chociaż może właśnie coś w tym jest bo lecąc z Nowego Jorku do Los Angeles, dostałem 6 słonych orzeszków i Colę. I chociaż w plecaku miałem swoje polskie kanapeczki to jednak ten mały batoniczek dał mi do myślenia. Wiadomo, każdy szuka oszczędności tak jak i my wybierając się do Izraela który tanim miejscem na wypoczynek nie jest. Niestety, bo Izrael jeśli chodzi o podróżowanie jest krajem bardzo łatwym i małym, to mnie szalenie zauroczyło.
Przed wyjazdem Izrael jak i jego sąsiednie kraje były (i poniekąd dalej są) białą plamą moich zainteresowań i wiedzy. W szczególności z moich krajów które chciałbym odwiedzić, już dawno wykreśliłem kraje, w których dominuje islam. Chociaż Iran na niej widnieje raczej wysoko. Dlatego też lecąc tam opierałem się na tym co wie Kasia, która była tam już wcześniej. Pozostawiłem sobie wszystko jako jedną wielką niespodziankę i powiem wam tak. Ten kraj zaskoczył mnie bardzo pozytywnie i pewnie kiedyś jeszcze tam wrócę, chociaż moja lista zawiera o wiele więcej ważniejszych miejsc. Wydaje mi się, że są miejsca na naszym globie które warto zobaczyć i jeśli tylko jest na to cień szansy, dlaczego by z tego nie skorzystać? Kiedyś jak zaczynałem fotoblogować wykreowałem sobie taką dziwną listę miejsc, które musi odwiedzić prawdziwy fotobloger-fotograf. Dwa lata temu ją zrealizowałem. Kolej Transsyberyjska – Nowy Jork – Azja. Trochę się z tego śmieję, ale wyznaczanie sobie celów jest w życiu ogromnie ważne, tak jak odbywanie podróży, które są jedną z trzech moich ogniw zasilających mój mózg, życie i serce.
Szykując jakąkolwiek podróż (małą czy dużą) szuka się noclegu. W przypadku Izraela wyszukanie noclegu nie jest kłopotem o ile nasz portfel jest wypchany złotem, sztabami złota, żart ;) Dlatego też wyszukanie taniego noclegu nie jest łatwe, ale nie jest też niemożliwe. My opracowaliśmy sobie trasę Tel Aviv – Ein Gedi – Ein Bokek – Jerozolima – Tel Aviv z czego dwie noce spędziliśmy na lotnisku i mieście. Warto też tuż po zakupie biletów lotniczych od razu klepnąć sobie nocleg, bo często bywa tak, że najtańsze miejsca są zazwyczaj mocno okupowane i w danym terminie, po zakupie biletów może być kłopot. Transport i nocleg to dwa kluczowe wydatki. Jedzenie to trzecie, chociaż tak jak w naszym przypadku zaopatrzyliśmy się w podstawowy zestaw kulinarny PBC (Polaki Biedaki Cebulaki), aczkolwiek w przypadku miejsca gdzie kebab to koszt około 45zł, czekolada 9zł, chleb prawie 20zł, warto mieć coś swojego. Własny czaj i grzałka to żaden wstyd. Zupka chińska czy pasztet podlaski z mielonką turystyczną, nie smakuje piękniej jak tylko w podróży. Taki zapach Polski. Jeśli jedzie się do kraju gdzie jest cieplej, warto zabrać mniej ubrań, a resztę zapełnić jedzeniem lub w ogóle mniej zabrać wszystkiego. Dzięki temu można zaoszczędzić, a to co zaoszczędzimy wydać na zakup kolejnych biletów lub paliwa. Filozofii podróżowania jest wiele i przyznam, że uczę się za każdym razem nowych rzeczy. Moim marzeniem jest dojście do takiego punktu w którym jednym bagażem będzie mały plecak i aparat z jednym obiektywem. Warto też podczas rezerwacji noclegu zobaczyć czy dane miejsce oferuje śniadanie, kolację, wtedy zmniejsza się ilość zabieranego pożywienia. I rzecz jasna wszystko dotyczy podróżowania na własną rękę. Dziś innej opcji nie przewiduję. Nie mógłbym chyba znieść podróżowania z 45 osobami, wstawaniem o 5 rano i całodziennym zwiedzaniem miejsc z wizytą w sklepie z dywanami. Lepiej się trochę po stresować jak odbierać sobie wolność, która jest chyba rzeczą w takich podróżach najważniejsza.
Transport w Izraelu jest świetnie zorganizowany. O czym wspominałem to wielkość kraju. Z Tel Awiwu do Jerozolimy jedzie się 50 minut, około 60km. Nad morze martwe jedzie się około 2h z Tel Awiwu przez Jerozolimę i Palestynę. Ceny są do przełknięcia, a autobusy klimatyzowane i z wifi. I co najważniejsze. Połączeń jest od groma i z Jerozolimy do Tel Awiwu autobus odjeżdża co 20 minut (pomijając czas kiedy jest szabat, wtedy nic nie działa). Z lotniska do centrum miasta dojeżdża pociąg. Dosłownie w 10 minut. Nie wiem jak jest z dostępnością na inne systemy w telefonach komórkowych, ale podstawą jest posiadanie map(y). Ja polecam City Maps 2Go, jest to mapa na telefon w trybie off line za darmo (na iOS). Przyznam, że bez tego programu było by ciężko, nawet bardzo, szczególnie w wąskich uliczkach Jerozolimy! Wystarczyło w zasadzie wgrać tylko okolice Jerozolimy by mieć wszystkie miejsca jakie odwiedziliśmy, taki urok tego kraju. Na szczęście prawie większość znaków była też po angielsku bo bez tego czarna magia. Oficjalnym językiem w Izraelu jest hebrajski i arabski. Oba szlaczki.
Tel Awiw przywitał nas ciepłem i słońcem, potem słońce zakryło niebo, dając nam piękne, magiczne, nieznane mi wcześniej światło. Tego mi brakowało. Cały dzień spędziliśmy na plaży spacerując i fotografując, chociaż po całym dniu i całej nocy bez snu, wszystko wydaje się dziwne, pijane. To wielkie miasto w zasadzie odbiegało od moich wrażeń związanych z żydowskim miastem. W zasadzie gdyby ktoś mnie tam przeteleportował i nie widział bym napisów pomyślałbym, że jestem gdzieś we Włoszech. Aparat przewieszony przez ramię, a to jest taki mój mentalny znak, że jest bezpiecznie, bo jest. Bardzo.
Bose stopy na piaszczystej plaży o chłodnym piasku. Wyjmuje aparat z plecaka. Tryb ON. Tak zaczęła się nasza przygoda z Izraelem. Wyjątkowa, którą postaram się jakoś fotograficznie streścić i was nie zanudzić.