Od czego by tu zacząć? Może od tego, że raz na jakiś czas warto napisać coś na blogu, a potem to spokojnie odczytać za jakiś czas, wchodząc w odmęty archiwum. To robię często i jest to miłe uczucie.
Ostatnio przyznam się, że nie mam czasu na zdjęcia i fotografowanie bo musiałem trochę odpocząć. Zwyczajnie zamknąć torbę z aparatem, schować do szafy i zająć się głupotami. Brakowało mi tego.
Fotografowanie jest ważne, ale ważny jest też spokój ducha i siła ciała. Dlatego też zacząłem biegać. Nigdy tego nie lubiłem bo uważałem, że jest to nudne i męczące. Wolałem pograć w piłkę czy w jakiś inny fajniejszy sposób się zmęczyć, wyżyć.
Kiedy jednak przebiegłem swoje pierwsze 1,8 kilometra z jęzorem do ziemi i atakiem serca koło punktu dystrybucji kebabu oraz generalnie śmierci na jawie, odkryłem, że bieganie ma dwie zalety: człowiek lepiej się czuje i może walczyć ze swoimi słabościami. Dziś przebiegłem moje pierwsze 5 kilometrów bez większej zadyszki. Było o dziwo przyjemnie.
Przyjemne jest też snucie o podróżach. To chyba jedna z trzech, może więcej rzeczy o której myślenie sprawia mi prawdziwą przyjemność. Ostatnio tak się złożyło, że mój kalendarz przyprawia mnie o wielkie pokłady dobrej energii. I tego będę się trzymał.
Obok leży pies i łapy wydzielają zapach kukurydzy.