Strona główna » Wakacje » Strona 2

Tag: Wakacje

Wenecja. Piękno letniego koszmaru.


Wenecja. Pierwszy raz byłem tam jak miałem 15 lat. Moja pierwsza zagraniczna podróż (w zasadzie druga, pierwsza była rok wcześniej do Czech na kilka godzin bez paszportu!). Pamiętam jak autokarem jechaliśmy z Warszawy do Francji z postojem i noclegiem w Wenecji. W pamięci pozostały mi jakieś kadry, miejsca, wszystko już lekko wyblakłe. Drugi raz byłem w tym roku zimą, a trzeci latem. Szaleństwo!

Ponieważ naszym ostatnim punktem podróży była Wenecja, a właściwie lotnisko blisko Wenecji więc żal było by zwyczajnie jej nie zobaczyć. Wenecja latem to piękny koszmar. Generalnie miejsca znane i modne turystycznie są gdzieś poza moimi zainteresowaniami, ale przyznam się bez bicia klasyki warto oglądać. Wenecja należy do tych miejsc gdzie ciężko latem się ruszyć. W małych uliczkach są korki, ścisk. Na głównym placu tysiące ludzi. Przyznam się bez bicia, że zwyczajnie nie chciało mi się wyjmować aparatu. Do tego miałem jeszcze ze sobą plecak. Byliśmy tam dosłownie na kilka godzin. Nie warto było oddawać graty do przechowalni bagażu.

Chociaż to miasto ma swój urok, który gdzieś mnie porusza to NIGDY więcej nie przyjadę tu latem i jeśli planujecie tam podróż to proszę Was…wiosną, późną jesienią, zimą nawet tak jak ja byłem. Nic tak nie odbiera przyjemności zwiedzania i spacerowania z falą dzikiego tłumu.

Wenecja jest miastem drogim. Generalnie na całej trasie można było wyczuć spore różnice w cenach. Hiszpania wychodziła najtaniej. Francja po środku, Włochy krajem najdroższym. Pisze to by pokazać Wam jak można jeszcze zaoszczędzić parę euro na transferach na tanie lotniska. Bilet Wenecja-Treviso do Krakowa to koszt około 60zł od osoby. Bilet dla jednej osoby na autobus (nie z samej Wenecji!) to koszt około 45zł na lotnisko. Natomiast jeśli z samej Wenecji Santa Lucia (główny dworzec kolejowy) weźmiecie pociąg do miasta Treviso, a potem autobusem miejskim to już macie 5 euro w kieszeni. Za dwie osoby 10. My wydaliśmy jakieś na cały transport 7 euro, bo Pan kierowca powiedział, że nie ma biletów i jedziemy za darmo ;) takie gifty lubię, chociaż nic nie przebije prezentu urodzinowego w Berlinie gdzie automat do biletów wydał tyle kasy, że przez cały pobyt w mieście mieliśmy komunikację za free. Miłe!

Linki do wpisów z całego wyjazdu:
Mediolan (część druga)
Mediolan (część pierwsza)
Genua (część druga)
Genua (część pierwsza)
Monako. Państwo miasto
Nicea. Miasto które nie porywa
Maryslia (część trzecia)
Marsylia. Notre-Dame de la Garde (część druga)
Marsylia. Miasto gdzie spotyka się Europa z Afryką (część pierwsza)
Barcelona (część trzecia)
Barcelona (część druga)
Barcelona (część pierwsza)
Eurotrip – jak się spakowałem i ile zapłaciłem

Koniec podróży, chociaż bilety na następne już zakupione :)

Monako. Państwo miasto.

By zwiedzieć Monako nie trzeba tam nocować. Co więcej taki nocleg może mocno nadwyrężyć Wasz budżet i moim zdaniem nie warto zostawiać tam swoich pieniędzy.

Do Monako można dostać się samochodem, pociągiem lub autobusem. My wybraliśmy pociąg. W kilkanaście minut z Nicei do Monako w cenie 3,30 euro. Szybko i fajnie bo widoki za oknem szalenie relaksujące.

Samo Monako może zrobić wrażenie, a głównym tego powodem jest jego położenie. Piękny kolor Morza Śródziemnego, upchane domy na wzgórzach, a jeśli ktoś lubi popatrzeć na dobre samochody to miasto dla niego. Generalnie jest na co popatrzeć.

Na Monako poświęciliśmy około 4-5 godzin. Nieznośny upał przyśpieszył ucieczkę z tego państwa-miasta.

Monte Carlo (chyba ładniejsza nazwa jak Monako) zapadł mi w pamięci przez jeden obiekt. Nie to nie kasyno ani oceanarium. To stadion AS Monako (Stade Louis II).  Jego pojemność to blisko 19 tyś miejsc. Pamiętam, że wtedy miałem 15 lat i fascynowałem się wszystkimi obiektami sportowymi, a w szczególności stadionami. Na ich widok serce biło mi szybciej i chyba dziś już trochę z tego wyrosłem…

Tego dnia wróciliśmy na dobry włoski obiad do Nicei i popołudniu wskoczyliśmy do ciepłego słonego morza. Po prostu wakacje.

Reszta wpisów z wyjazdu:
Eurotrip – jak się spakowałem i ile zapłaciłem
Barcelona (część pierwsza)
Barcelona (część druga)
Barcelona (część trzecia)
Marsylia. Miasto gdzie spotyka się Europa z Afryką (część pierwsza)
Marsylia. Notre-Dame de la Garde (część druga)
Marsylia (część trzecia)
Nicea. Miasto, które nie porywa






















Nicea. Miasto, które nie porywa

Nasz autobus z Marsylii do Nicei jechał około trzech godzin. Mijał wiele znaków drogowych, które rozbudzały moją wyobraźnię. Może tak sentymentalnie Saint Tropez z widokiem Żandarmów pod wodzą Louisa de Funès’a. Potem pojawiło się Antibes, gdzie spędzałem swoje pierwsze zagraniczne wakacje w życiu.

Autobus zatrzymał się na lotnisku. Niestety nie miał przystanku w mieście co moim zdaniem jest zrozumiałe, ale jednak szkoda. Z lotniska do centrum można dostać się dedykowanym autobusem w cenie 6 euro. Jednak wystarczy dostać się na pobliski przystanek autobusu miejskiego i już tylko w cenie 1,5 euro po blisko trzech kwadransach znajdziecie się w samym centrum miasta. No może krócej. Bilet można kupić u kierowcy. Chociaż w różnych miastach nie jest to takie oczywiste.

Wynajęliśmy sobie małe mieszkanko jakieś 20 minut spacerem od morza. Tylko 3 minuty od stacji kolejowej z której w kilka minut można dostać się do Monako (warto pamiętać, że Monako nie jest w UE, więc nie ma dam darmowego roamingu). Duży taras i duże okno. Otwarte przez całą noc, symulowało stan snu na otwartej przestrzeni. Tuż za płotkiem były lokalne krzaki, a w nich siedział pies, który bacznie nas obserwował.

Nicea mnie nie porwała i porwać nie zamierzała. Plaża pełna ludzi, ciekawy punkt widokowy, port, charakterystyczne wąskie uliczki i ogrom turystów. Przyznam, że nie wiem co ich tu tak przyciąga. Może słońce? Nie wiem. Jednak podczas każdej podróży warto mieć takie miejsce gdzie zwyczajnie można zostawić plecak w pokoju, zostawić telefon i pójść na plażę. Wejść do wody i pomoczyć ciało w słonej, ale bardzo ciepłej wodzie.

Zawsze patrzę ile z danego miasta zrobiłem zdjęć. Ilość fotografii w folderze Nicea, jest poniżej 100. Jeśli zatem kiedyś będziecie chcieli zobaczyć to miasto to wystarczy Wam kilka godzin. Ciekawostką jest też cena wody. W centrum u sprzedawcy z wąsem woda o pojemności 1,5l kosztowała nawet 2,5 euro. Co ciekawa ta sama woda w markecie oddalonym o 2 km już tylko 0,30 euro. Cześć i czołem! Nie dajcie się okradać :)