W dłoni liście mięty. Delikatnie dotykane, wypuszczają z siebie zapach lata. Gdzieś to wszystko ma miejsce w okolicach Hali Mirowskiej, którą odkrywam na nowo, wchodząc do środka widzę inne czasy i miejsce. Przypomina mi się ta hala – bazar w Mińsku. Tak dzieje się regularnie kiedy to temperatura chodników rośnie. Tak zwyczajnie, niezwyczajnie, ale bardzo to lubię. Mógłbym wtedy po mieście chodzić boso.
Chciałbym się wyspać.