Żwirowa droga najbliżej granicy z Białorusią. Tam biegłem. Niby zwykła droga, obok pola, wał, rzeka Bug. Kiedy biegnę moje myśli gdzieś zaczynają zbierać się w jednym miejscu i czekają. Gdzieś tam przy samej powierzchni walczą z ciałem i jego niedoskonałościami. Czasem z bólem. Potem zniżają się gdzieś na dno pamięci, do miejsc i wydarzeń (nawet tych które nigdy nie miały miejsca). Biegnę i rozmyślam. O tej drodze, o celu. Prosty zielony teren. Dla jednych może wydawać się jednym z miliarda podobnych miejsce w Polsce. Nic z tego.
Ciało porusza się w miarę jednostajnie pilnując czasu odcinka 1000 metrów. Zapach. Ten zapach którego dawno nie czułem, to zapach tego miejsca. Ćwierć kilometra po mojej lewej Białoruś. Po prawej więcej jak 600 kilometrów Polski, ale to nic. Ta prawa strona nie ma znaczenia. Znaczenie ma to miejsce, ten krótki odcinek. Dopiero później kiedy zasypiałem odtworzyłem sobie symbole, rzeczy powiązane z tym zapachem. Czego to zapach? Wydaje się, że nic specjalnego. Trochę ziemi, zapach rzeki, zielonych drzew i traw. Do tego jak by unoszący się wiecznie zapach wieczoru tego miasteczka połączony z lekką mgiełką nad ulicami i dymem z kominów. Zamykam oczy i widzę ludzi, których nie ma. Nie pamiętam ich twarzy, imion. Rówieśnicy z wakacji. Miałem może 12 może 14 lat. Tacy byliśmy. Obrazy wypełnione słońcem, marzeniami, które o dziwo jeszcze się nie spełniły. Jedna wielka niewinność, a wszystko przez ten zapach. Obrazy zaczynają układać się w małą całość, ważną dla tamtych wakacyjnych chwil. Bez dat, lat. Tego nie pamiętam.
Jestem silnie zaskoczony, że takie wspomnienia wróciły do mnie podczas tego krótkiego odcinka. To bardzo miłe, magiczne i symboliczne.
Nawet chodnik tak wiele mówi. Nie wiem dlaczego tak jest, dlaczego teraz się to dzieje, ale sprawia mi to dużo dziwnej przyjemności. Szczególnie ten moment z zamkniętymi oczami i szukaniem konkretnego rozdziału książki, która jest gdzieś w głowie. Każdy ma swoją. Chciałbym wrócić do tych stron i poczuć to jeszcze raz. Tak samo mocno.
Skręcam na długą asfaltową drogę i chociaż trudno mi w to uwierzyć jestem na niej sam.