Strona główna » myśli » Strona 2

Tag: myśli

Zapachy pamięci

Terespol
Żwirowa droga najbliżej granicy z Białorusią. Tam biegłem. Niby zwykła droga, obok pola, wał, rzeka Bug. Kiedy biegnę moje myśli gdzieś zaczynają zbierać się w jednym miejscu i czekają. Gdzieś tam przy samej powierzchni walczą z ciałem i jego niedoskonałościami. Czasem z bólem. Potem zniżają się gdzieś na dno pamięci, do miejsc i wydarzeń (nawet tych które nigdy nie miały miejsca). Biegnę i rozmyślam. O tej drodze, o celu. Prosty zielony teren. Dla jednych może wydawać się jednym z miliarda podobnych miejsce w Polsce. Nic z tego.

Ciało porusza się w miarę jednostajnie pilnując czasu odcinka 1000 metrów. Zapach. Ten zapach którego dawno nie czułem, to zapach tego miejsca. Ćwierć kilometra po mojej lewej Białoruś. Po prawej więcej jak 600 kilometrów Polski, ale to nic. Ta prawa strona nie ma znaczenia. Znaczenie ma to miejsce, ten krótki odcinek. Dopiero później kiedy zasypiałem odtworzyłem sobie symbole, rzeczy powiązane z tym zapachem. Czego to zapach? Wydaje się, że nic specjalnego. Trochę ziemi, zapach rzeki, zielonych drzew i traw. Do tego jak by unoszący się wiecznie zapach wieczoru tego miasteczka połączony z lekką mgiełką nad ulicami i dymem z kominów. Zamykam oczy i widzę ludzi, których nie ma. Nie pamiętam ich twarzy, imion. Rówieśnicy z wakacji. Miałem może 12 może 14 lat. Tacy byliśmy. Obrazy wypełnione słońcem, marzeniami, które o dziwo jeszcze się nie spełniły. Jedna wielka niewinność, a wszystko przez ten zapach. Obrazy zaczynają układać się w małą całość, ważną dla tamtych wakacyjnych chwil. Bez dat, lat. Tego nie pamiętam.

Jestem silnie zaskoczony, że takie wspomnienia wróciły do mnie podczas tego krótkiego odcinka. To bardzo miłe, magiczne i symboliczne.

Nawet chodnik tak wiele mówi. Nie wiem dlaczego tak jest, dlaczego teraz się to dzieje, ale sprawia mi to dużo dziwnej przyjemności. Szczególnie ten moment z zamkniętymi oczami i szukaniem konkretnego rozdziału książki, która jest gdzieś w głowie. Każdy ma swoją. Chciałbym wrócić do tych stron i poczuć to jeszcze raz. Tak samo mocno.

Skręcam na długą asfaltową drogę i chociaż trudno mi w to uwierzyć jestem na niej sam.

Długa droga do domu

Korea Północna | Długa Droga Do Domu | Robert DanielukGeneralnie tematyka związana z dalekim wschodem należy do tych rzeczy, którym lubię poświęcać swój czas i głowę. Jakiś czas temu w moje ręce wpadła kolejna książka o Korei Północnej. Nie ukrywam, ale na mojej liście miejsc do zwiedzenia jest absolutnym numerem jeden. Obecnie słabo osiągalnym z różnych powodów. “Długa droga do domu” to w skrócie wspomnienia mieszkańca Korei Północnej, który z bardzo wysokiego stanowiska spada na sam dół. Chociaż jest to dół nie do opisania. Trafia do najgorszego Obozu Pracy w Korei Północnej, z którego przeniesiony zostaje do innego, lżejszego. Z tego ostatniego ucieka. To nie jest zwykły obóz koncentracyjny, a miejsce z którego zwyczajnie nie da się uciec, nie mówiąc o przeżyciu.

Kiedy wspominamy to co działo się podczas II Wojny Światowej i niemiecki obóz w Oświęcimiu to trzeba pamiętać, że akcja tych wspomnień to rok 2000, a obozy pracy nadal działają w Korei Północnej. Główny bohater zabiera nas w podróż po swoim życiu i przeżyciach w tych miejscach o których nawet mi ciężko sobie wyobrazić – istnieniu.

Ten kraj bardzo mnie fascynuje. Przecież wiosną 2011 roku byłem 200km od granicy z Koreą i z żalem muszę przyznać, że plan dotarcia nad jej granicę nie powiódł się. Lecąc samolotem miałem jakieś banalne wizje, że gdzieś z okna Tupolewa 204 będzie widać Koreę. Niestety.  Kilka dni później odwiedziłem biuro podróży w Pekinie, które świadczyło usługi związane z podróżą do KRLD (Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna). Będąc w małym parku nad brzegiem oceanu we Władywostoku, patrzyłem na białe krawężniki i małe drzewka. Światło było tam tak znacząco inne jak w Warszawie. Pomyślałem sobie, że ten obraz pasuje mi jak ulał do dokumentów o KRLD. Człowiek w swojej głowie tworzy jakieś wizje, zestawy obrazów wyimaginowanych, podpartych tym co widział. Chodzi tu głównie o fakt, że kiedy coś się zobaczy na żywo to coś się zatraca, ale niekoniecznie. W moich snach regularnie wracam do najbardziej magicznego miasta jakie miałem okazję zobaczyć. Prypeć koło Czarnobyla. Lubię te sny, chociaż rano po przebudzeniu odczuwam pewne rozczarowanie. W aparacie fotografii brak, które powstały podczas sennych podróży, powrotów.

Zawsze fascynuje to czego nie znamy, a kraj ten wydaje mi się taką zagadką, że chciałbym tam kiedyś pojechać. Rozum zaraz weryfikuje czym jest ten kraj i co tam się dzieje i nadal numer jeden odkładany jest na kiedyś. W chwili kiedy przeczytałem ostatnie zdanie tej książki, musiałem odczekać by wrócić do naszej szerokości i wysokości geograficznej.

Polecam ją każdemu bo czasem warto spojrzeć na swoje życie z zupełnie innej perspektywy i docenić to co się ma, co niby wydaje się nudną codziennością to jednak. Tak jak jadąc kiedyś samochodem w nocy zabrałem autostopowiczkę, coś czego nie robię. Chwilę przed tym impulsem do zatrzymania, rozmawiając z samym sobą zastanawiałem się nad swoim życiem. Pytania: jak jest, jakie jest, czy jest dobre? Kiedy przez 60km moja towarzyszka podróży streściła mi czym się zajmuje, jak wygląda jej życie i jak spadła na dno, postawiłem się do pionu, ciesząc się z każdej najmniejszej rzeczy. To i dla mnie była długa droga do domu.

Fotografię po lewej zrobiłem w grudniu 2011. Jest to napis na budynku Ambasady KRLD w Warszawie. Wiosną tego roku już go nie widziałem.

Czterdzieści

40mm 2.8
Za oknem pada więc czas zająć się sprawami z mojego plecaka. Od wrześnie zeszłego roku, prawie 90% fotografii robione jest tym małym, praktycznym i bardzo ostrym obiektywem. Zalet jego wiele. Jest tak mały, że aparat pod kurtką nie rzuca się w oczy, nawet wiszący na ramieniu też nie krzyczy. Jest cichy, nawet szalenie cichy i szybki. Do tego bardzo ostry. Z jego wad, a może to także zaleta to, że przy 2.8 winietuje, co w zasadzie dodaje uroku.

Canon 40mm 2.8 to z jednej strony dziwna ogniskowa. Ni to klasyczne 35mm, czy świetne 50mm to jednak ktoś wpadł na pomysł kompromisu i wyszło to super. Dobry jest także do filmowania.

Warto polecać coś co zwyczajnie jest dobre i tanie :) prawda?