W przewodniku jest informacja, że na Ko Samui jest 2mln palm.
Mimo wielu kilometrów przejechanych po wyspie, wskaźnik stanu paliwa wskazuje ciągle na pełen bak. Jeśli to nie awaria to ja chcę takie paliwo w swoim aucie. Po spokojnej plaży biega pies, który usilnie walczy z jakimiś waszkami. Nos wsadza w dziury na plaży. Kto je tu zrobił?
Na plaży jesteśmy chyba tylko my. Tuż koło łódek rybackich jest mała knajpka. Gorąco i leniwo, niczym w filmie. Jakiś lokals wcina ryż, gospodyni podaje nam karty. Wymiętolone jak w większości takich miejsc. Wciągamy napoje przez rurki, wiatr się wzmaga. Obrusy latają, liście spadają z drzew. Ciemny koleś skończył swoje danie i pali papierosa. Gdyby nie ten wiatr, można by zasnąć z otwartymi oczami. Zastanawiam się jak Ci ludzie tu żyją. Normalnie. Prosta odpowiedź. Można nawet określić to słowem: nuda.
Ostatnia noc na wyspie. Jutro jedziemy dalej, na północ. To będzie długa podróż.